| |
Królestwo Nepalu przyciąga rzesze podróżników z całego świata. Najważniejszym magnesem są najwyższe góry świata - niezwykłej urody ośnieżone szczyty wyrastające z zielonych himalajskich dolin. Niemniej ciekawi są jednak także ludzie tu żyjący - górskie plemiona kultywujące dwie wielkie religie subkontynentu indyjskiego - buddyzm i hinduizm. Ta mieszanka wspaniałej górskiej przyrody i miejscowej kultury sprawia że każdy kto choć raz zawitał do tego kraju pragnie znaleźć się tu po raz wtóry. Te uczucia były również mnie bliskie od czasu pierwszej wyprawy do tego kraju w 1992 roku.
Głównym celem tej wyprawy był jeden z najpiękniejszych regionów Nepalu - położony w jego zachodniej części masyw Annapurny. Trekking do tzw. Sanktuarium Annapurny - niesamowitego skalnego amfiteatru otoczonego ośnieżonymi szczytami przekraczającymi 8000 metrów, rozpoczęliśmy w miasteczku Pokhara, uroczo położonym nad jeziorem Phewa. Stąd po krótkiej aklimatyzacji rozpoczęliśmy wędrówkę w głąb gór doliną Modi Khola. Droga wiodła początkowo dnem doliny wypełnionym ryżowymi polami, a następnie zaczęła się wznosić do wiosek położonych na jej zboczu. Kolejno dotarliśmy do dwóch wiosek mieszkającego tu plemienia Gurungów: Ghandrung i Chomrong. Wokół tych wiosek na zboczach rozlokowały się liczne tarasowe poletka ich mieszkańców. W wyższej części Modi Khola przeszliśmy przez wysokogórski las składający się głównie z bambusów, aby w końcu osiągnąć najwyższe piętro doliny i po czterech dniach wędrówki dotrzeć do Sanktuarium. W tym wysokogórskim amfiteatrze, położonym na wysokości 4130 metrów n.p.m. znajduje się zespół kamiennych chatek, zwanych Annapurna Base Camp. Tu spędziliśmy trudną noc (w temperaturze poniżej zera), ale widok wczesnym rankiem wynagrodził nam wszystkie trudy trekkingu. Mogliśmy podziwiać w ostrym słońcu ośnieżoną ścianę Annapurny I o wysokości prawie 4000 metrów, lodowiec schodzący spod Annapurny Południowej, liczne siedmiotysięczniki okalające Sanktuarium. Po nasyceniu się widokami wyruszyliśmy popołudniem w dół doliny, mijając kolejno niewielkie schroniska, aby dotrzeć po dwóch dniach powrotnej wędrówki do dużej wioski Gurungów Landrung. Tu o świcie podziwialiśmy po raz ostatni z bliska masyw Annapurny, żegnając się z potężnymi himalajskimi szczytami, obiecując sobie powrócić w te góry raz jeszcze...
Marzenia powrotu do Nepalu udało się zrealizować po dziewięciu latach, w 2001 roku. Wówczas rozpoczęliśmy wyprawę od stolicy kraju, Kathmandu. To miasto, tak różne od innych azjatyckich metropolii przyciąga obieżyświatów z całego świata swą niepowtarzalną atmosferą. Tworzą tę atmosferę wąskie uliczki i placyki z licznymi buddyjskimi stupami i hinduistycznymi świątynkami, ciekawą drewnianą architekturą i żyjącymi własnym tempem życia mieszkańcami. Będąc w Kathmandu odwiedziliśmy oczywiście główny plac miasta - Durbar Square z Pałacem Królewskim i licznymi świątyniami, w tym świątynią żywej bogini Kumari. Udaliśmy się także na obrzeża miasta, aby wspiąć się na wzgórze ze słynną świątynią Swayambunath, będącą miejscem kultu zarówno dla wyznawców buddyzmu jak i hinduizmu. Odwiedziliśmy również drugie z królewskich miast Doliny Kathmandu, Patan. Znajduje się tu wiele bardzo interesujących budowli sakralnych oraz udostępniony do zwiedzania Pałac Królewski. Najważniejsze hinduistyczne świątynie są zlokalizowane na placu głównym, jednak poza nim jest także kilka "rodzynków", które udało nam się zobaczyć. Do nich należy zaliczyć Złotą Świątynię, będącą miejscem kultu dla obu głównych religii Nepalu, XIV-wieczna pagodę Kumbeshwar oraz tzw. świątynię 1000 Buddów.
Na przedmieściach Kathmandu jest położone najświętsze miejsce dla wyznawców hinduizmu - świątynia Pashupatinath. Mimo, że do jej wnętrza nie-hinduistom wejść nie wolno, trzeba ją zobaczyć, aby móc w pełni nasycić się atmosferą religijności mieszkańców Nepalu. Wokół świątyni rezyduje wielu świętych mężów, tzw. sadhu. Tu również, nad świętą rzeką Bagmati odbywają się uroczystości pogrzebowe w postaci licznych kremacji.
Po dwóch dniach poznawania miast Doliny Kathmandu udaliśmy się na 9-dniowy trekking, do położonej ok. 100 km na północ od stolicy doliny Langtang. Po dotarciu jeepem do wioski Dunche wyruszyliśmy na szlak wiodący w kierunku doliny. Zanim do niej wkroczyliśmy mijaliśmy położone na górskich zboczach wioski Bharku i Syabru, przyglądając się życiu ich mieszkańców. Po dwóch dniach rozpoczęliśmy marsz w górę doliny Langtang, w dolnej części pokrytej bujną górską roślinnością. W górnym piętrze doliny dotarliśmy do dużej wsi Langtang, której mieszkańcy zajmują się m.in. wypasaniem stad jaków. Ponad wsią wznoszą się majestatyczne ośnieżone siedmiotysięczniki, z Langtang Lirung na czele (7246 m). Czwartego dnia trekkingu osiągnęliśmy ostatnią wioskę położoną prawie na końcu doliny, na wysokości 3850 m n.p.m., Kyanjin Gompa. Stąd góry wydawały się jeszcze bliższe i wspanialsze. Aby nasycić się ich pięknem kolejnego dnia wybraliśmy się na dwie wycieczki w głąb gór - na prawie pięciotysięcznik Tsergo Ri oraz na koniec doliny, w stronę lodowca Langtang. Wrażenia z obcowania z dziką, potężną górską przyrodą były bardzo głębokie.
Powrót do cywilizacji, w dół doliny Langtang trwał tylko dwa dni. Dotarliśmy do położonej u wylotu doliny osady Syabrubensi, skąd jeepem powróciliśmy do Kathmandu.
Ostatnie dwa dni pobytu w Nepalu spędziliśmy odwiedzając dwa bardzo ciekawe miejsca w dolinie Kathmandu. Pierwszym z nich było miasto królewskie Bhadgaon, zaliczone do skarbów dziedzictwa ludzkości UNESCO. Miasto to, pełne buddyjskich i hinduistycznych świątyń, ma zarazem kameralny charakter, co pozwala dobrze chłonąć atmosferę życia jego mieszkańców. Zobaczyliśmy tu najciekawsze zabytki zgrupowane wokół placu Durbar Square i w jego pobliżu, z charakterystyczną, najwyższą sakralną budowlą Bhadgaonu, pagodą Nyatapola. Zajrzeliśmy także do mniej uczęszczanej dzielnicy miasta, przyglądając się pracującym tu ludziom i podziwiając ciekawą newarską architekturę.
Na zakończenie odwiedziliśmy najważniejsze w Nepalu miejsce dla buddystów - położoną na przedmieściach Kathmandu wielką stupę Bodhnath. Tu mogliśmy przyjrzeć się modlącym się pielgrzymom, przybywającym z całego Nepalu, w tym również Tybetańczykom, przebywającym w tym kraju na uchodźstwie. Atmosferę wokół stupy podkreślała muzyka z buddyjskimi mantrami, wydobywająca się ze sklepików i restauracji otaczających świątynię. Wizyta w Bodhnath była mocnym akordem naszego dwutygodniowego pobytu w Nepalu. Może uda się raz jeszcze do tego niezwykłego kraju powrócić...
|
|
|