|
Zatłoczona ulica w centrum Dhaki |
Bangladesz - jedno z najmłodszych i najgęściej zaludnionych państw świata. Na
terytorium niespełna 148 tys. km2 żyje około 150 mln ludzi, wypracowując przychód narodowy brutto na jednego mieszkańca sięgający jedynie
240 USD. Jedno, co ten niezwykle ubogi kraj posiada w nadmiarze to woda, obficie dostarczana przez potęgi rzeczne - Ganges i Bramaputrę,
które corocznie wylewają, skrywając pod wodą ponad połowę terytorium Bangladeszu. Tropikalny, wybitnie wilgotny klimat z częstymi tajfunami
sprawia, iż większość mieszkańców prowadzi życie niezwykle proste, nie przywiązując przesadnej wagi do formy i trwałości materialnego
otoczenia swego bytu.
Świadomość ubóstwa materialnego, częste, nagłaśniane przez media klęski żywiołowe i epidemie, nie do końca
ustabilizowana sytuacja polityczna sprawiają, iż Bangladesz, w odróżnieniu od swego wielkiego sąsiada - Indii, nie jest dla większości nawet
wytrawnych turystów obiektem marzeń podróżniczych. My również początkowo pozostawaliśmy pod wpływem tego, jak się potem okazało
krzywdzącego, stereotypu. Świadomość pokrewieństwa kulturowego Wschodniego Bengalu czyli obecnego Bangladeszu i mieszczących się w granicach
Indii terytoriów Zachodniego Bengalu rodziły przeświadczenie, iż Bangladesz będzie jedynie biedniejszą wersją bengalskiego świata, którego
zakosztowaliśmy już wcześniej w okolicach Kalkuty (o przepraszamy - Kolkaty!). A jednak Ministerstwo Turystyki Bangladeszu podsycało naszą
globtroterską wścibskość hasłem reklamowym "Przybądź do Bangladeszu przed turystami"...
|
Mauzoleum Pari Bibi na terenie Fortu Lalbagh w Dhace |
Po dwuetapowych formalnościach wizowych w nieco chaotycznym i mocno obskurnym Konsulacie Bangladeszu w
Kalkucie wsiadamy w bezpośredni autobus kierujący się w 25-godzinną podróż do Dhaki - stolicy Bangladeszu. Po przekroczeniu w nocy przejścia
granicznego w miejscowości Benapol, omijając obszary dotknięte powodzią, wysiadamy ugotowani na wilgotno w sercu tłocznego, gwarnego,
spowitego smogiem molocha miejskiego, jakim jest współczesna Dhaka.
W tym jednym z największych miast świata zamieszkuje ponad 1/5 ludności Bangladeszu. Wskaźnik ten
dynamicznie rośnie, gdyż przeciętna dzietność rodzin bengalskich waha się w przedziale 3 do 7, osiągając tą górną wartość właśnie na
obszarze miejskim Dhaki.
Najbardziej duszną, zatłoczoną a jednocześnie najbardziej frapującą swym kolorytem częścią miasta jest
Stara Dhaka. W jej sercu, na wybrzeżu rzeki Buriganga, znajduje się Sadarghat, czyli jeden z największych na świecie dworców wodnych, z
którego odpływa dziennie kilka tysięcy pasażerskich i towarowo-pasażerskich promów, statków rzecznych, łodzi i innych pływających
wynalazków. Nieopodal znajduje się jeden z lepiej zachowanych zabytków architektonicznych Bangladeszu - różowy pałac Ashan Manzil wybudowany
w 1872 roku jako siedziba ówczesnego lokalnego władcy, nawaba Abdula Ghani. W pałacu tym, stanowiącym dziś muzeum, przyjmowani byli
dostojnicy Brytyjskich Indii z lordem Curzonem na czele. Na tyłach tej resztki dawnej wytworności rozciąga się tętniąca kolorami dzielnica
bazarowa z popularnym Shankaria Bazar, skupiającym większość hinduistów zamieszkałych w Dhace. Naturalnie dominującą religią, podobnie jak w
całym Bangladeszu, jest islam, którego wyznawcy stanowią 83% ludności państwa. Kultura muzułmańska zrodziła takie, możliwe do odnalezienia w
plątaninie ulic, perełki jak:
|
Różowy Pałac Ashan Manzil w Dhace |
Fort Lalbagh z XVII-wiecznymi mogolskimi zabytkami: Meczetem Quilla, Mauzoleum Pari Bibi i hallem
audiencyjnym;
Meczet Khan Mohammad o typowej dla Bangladeszu zwartej, niewysokiej trójkopułowej konstrukcji z
przyklejonymi do głównej bryły drobnymi minaretami;
malownicze, choć niezwykle zaniedbane pozostałości karawanserajów kupieckich Bara Katra i Chota
Katra datowane na XVII wiek;
późniejszy, bo XVIII-wieczny Meczet Sitara wabiący oczy świecidełkową okrasą o iście irańskich
cechach.
Obok zabytków islamskich warto, szwendając się w labiryncie ulic, wyłowić rozrzucone w różnych punktach
starego miasta radżbati, czyli opuszczone przez swych dawnych właścicieli i zwykle niszczejące siedziby niegdysiejszych wschodniobengalskich
bogaczy, wywodzących się z hinduistycznej mniejszości religijnej, która masowo przesiedliła się do Indii w okresie formowania Pakistanu
Wschodniego, jakim w latach 1947-1971 był obecny Bangladesz. Jednym z najlepiej zachowanych radżbati w Dhace jest Rose Garden wykorzystywany
przez miejscową kinematografię jako malowniczy element scenografii. Godne uwagi są również Sankwanidhi House, Ruplal House, Lalkuthi czy
Hussaini Dalan. Ten ostatni jest bodaj jedynym pozostającym w rękach dawnego właściciela, którym jest szyicki imam Dhaki. Poszukując
większości z tych architektonicznych ciekawostek miasta, niestety nie uwzględnionych w najnowszym wydaniu Lonely Planet, nie oczekuj
turystycznych drogowskazów, kas biletowych, czy choćby poszanowania zabytków. Kwintesencją piękna tych miejsc są resztki dawnego przepychu
rozsadzane przez korzenie bujnie rozrastającej się na powierzchni murów roślinności zasilanej wszędobylską wilgocią.
|
Sadarghat - nabrzeża rzeki Buriranga w Dhace |
Wydostając się poza obręb starego miasta warto odwiedzić najstarszą (XII wiek) i do dziś najaktywniejszą
hinduistyczną świątynię w mieście - Dhakeshwari z czterema purpurowymi rekha.
Ukojeniem dla spragnionych zieleni i przestrzeni oczu mogą być tereny Uniwersytetu z rozległymi parkowymi
przyległościami oraz ciekawymi, pamiętającymi Brytyjczyków, budynkami w stylu euromogolskim. Jedną z najsłynniejszych budowli w kampusie
uniwersyteckim jest Curzon Hall pochodzący z początków XX wieku. Nieopodal znajdują się dawne budynki Sądu Najwyższego oraz park Suhrawardi
skrywający hipodrom, na terenie którego ogłoszona została w 1971 roku Deklaracja Niepodległości Bangladeszu.
|
Khulna - życie na wodzie |
Będąc w Dhace nie należy ominąć dzielnicy Dhanmondi oferującej zupełnie inną niż w starym mieście atmosferę
współczesnych apartamentowych siedlisk zamieszkiwanych przez miejscowych wybrańców fortuny. Tutaj znaleźć można obficie zaopatrzone sklepy w
stylu europejskim a także, co ciekawe, meczet skonstruowany w formie statku z minaretem w roli masztu i przypominającym nieco buddyjskie
świątynie Tajlandii holem modłów. Nieopodal, na północnym skraju miasta, znajduje się XVII-wieczny meczet Sat Gumbad stanowiący kwintesencję
bengalskiego stylu budownictwa sakralnego. Dziesięć minut jazdy rykszą motorową, które są tu w mniejszości, zdominowane przez wszędobylskie,
bajecznie kolorowe, acz dość powolne rowerowe kuzynki, pozwala na dotarcie do siedziby Zgromadzenia Narodowego Bangladeszu. Ten nowoczesny
budynek powstał w 1963 roku na podstawie projektu światowej sławy architekta Luisa Kahna jako siedziba władz ówczesnego Pakistanu
Wschodniego. Naprzeciwko znajduje się rozległy park z Mauzoleum kryjącym szczątki generała Ziaura Rahmana znanego pod pseudonimem Zia,
twórcy Ludowych Oddziałów Bojowych Mukti Bahani, i późniejszego przywódcy hunty wojskowej rządzącej Bangladeszem po dokonanym w 1975 roku
zamachu na dotychczasowego szefa państwa, szejka Mujibura Rahmana.
|
Wieś bengalska (na płd. od Khulna) |
Okolice Dhaki obfitują w interesujące, a często malownicze miejsca. Warto tu odwiedzić Sonargaon z
grobowcem sułtana Ghiyasuddin Azam Shah'a oraz zabytkowymi meczetami, monument narodowy w Sawar oraz meczet Atia w stylu premogolskim.
Drugim pod względem wielkości miastem Bangladeszu jest Ćittagong położony nad rzeką Kamaphuli niedaleko jej
ujścia do Zatoki Bengalskiej. Wyraźnie widoczne są tu wpływy buddyjskiej kultury ludów zamieszkujących położone nieopodal górzyste tereny
pogranicza z Birmą (Mianmarem). Nad miastem góruje ceglany budynek sądów, który po licznych niechlujnych przebudowach zatracił większość
nadanego przez Brytyjczyków majestatu. Na położonym w głębi miasta wzgórzu znajduje się obszerny willowy pobrytyjski Circut House, w którym
w 1981 roku dokonano zamachu na generała Zia. Wiele malowniczości zachowały okolice nabrzeża portowego z pozostałościami architektonicznymi
portugalskiego osadnictwa.
|
Ćittagong - port |
Będąc w Ćitagong warto odwiedzić cmentarz poległych w trakcie Kampanii Birmańskiej podczas II Wojny
Światowej. Jest tu także ciekawe muzeum etnograficzne gromadzące rękodzieło górskich ludów zamieszkujących pogranicza Bangladeszu.
Z Ćittagong wybieramy się do Cox Bazar na południowym krańcu prowincji, który słynie z piaszczystych
palmowych plaż i iście birmańskiej buddyjskiej atmosfery. W sezonie przybywa tu obecnie wielu turystów z Indii, zwłaszcza z Kalkuty. W porze
monsunowej kapryśna pogoda pozwala tylko czasami docenić uroki tutejszego plażowania.
Kolejnym celem naszej podróży staje się Khulna, do której docieramy po dwudniowej wieloprzesiadkowej
podróży z wykorzystaniem transportu autobusowego i niezwykle malowniczego, acz powolnego transportu wodnego. Podróż jest okazją do
obserwowania życia prowincji toczącego się głównie na wodzie. Malownicze powodziowe rozlewiska, wszechobecne pola ryżowe i miliony łodzi
stanowią nieodłączne elementy tutejszego krajobrazu. Khulna jest dogodnym miejscem do organizacji wycieczki łodzią na tereny Parku
Narodowego Sunderban.
|
Park Narodowy Sunderban - las mangrowy (namorzynowy) |
Tereny Parku Narodowego obejmujące 3600 km2 rozlewisk delty Gangesu i Bramaputry stanowią
największy na świecie ekosystem namorzynów (mangrowców). Błotniste tereny naszpikowane powietrznymi korzeniami namorzynów wiążącymi kurczowo
muł, poprzecinane licznymi odnogami rzecznymi i rozlewiskami, są siedliskiem niezliczonych ptaków wodnych, małp, krokodyli, słodkowodnych
delfinów oraz słynnych królewskich bengalskich tygrysów, których jest tutaj około 400. Mimo zmieniającej się jak w kalejdoskopie pogody,
obfitości dokuczliwych owadów oraz dostającej się zewsząd wody wrażenia z rejsu po Sunderbanach są niezapomniane.
Kolejne dwa dni w drodze, mniej i bardziej udane próby ominięcia terenów zalewowych, trochę biurokracji
granicznej i ponownie jesteśmy w Indiach.
|
Namorzyny (mangrowce) w Parku Narodowym Sunderban |
Jakie wrażenia wywozimy z Bangladeszu? Jest to rzeczywiście biedny i gęsto zaludniony kraj, choć fakty te
szczególnie rzucają się w oczy w gęstej atmosferze miast. Nie jest to natomiast biedniejszy wariant Indii, gdyż mimo pokrewieństwa
etnicznego i młodości samego państwa, kulturowo tereny te znacząco różnią się od świata dzisiejszych Indii. Podróżowanie po Bangladeszu,
mimo że organizacyjnie trudniejsze niż w Indiach z uwagi na ubóstwo bazy turystycznej oraz podyktowane słabą znajomością angielskiego
i trudnościami w kontakcie z przybyszami, dostarcza niezapomnianych i niepowtarzalnych wrażeń, zarówno w sferze obcowania z bujną przyrodą,
jak i miejscową kulturą. Słowem jest to kraj godny odwiedzenia, choćby w ramach dwutygodniowego wypadu z Indii.