|
Panorama Bogoty |
Kolumbia to miejsce, gdzie stale odkrywane są fantastyczne pamiątki po dawnych
cywilizacjach, gdzie przetrwały wspaniałe zabytki architektury kolonialnej, a przede wszystkim jest to kraj przepięknych krajobrazów,
różnorodnej przyrody oraz otwartych i niezwykle gościnnych mieszkańców. Mimo wielu obaw, w trakcie naszej trzytygodniowej wyprawy nie
mieliśmy absolutnie żadnych problemów z bezpieczeństwem, mimo że czterokrotnie zatrzymywano nasze autobusy do wojskowej kontroli. O akcjach
partyzantów czy wojska wiedzieliśmy tylko tyle, ile usłyszeliśmy w telewizji czy przeczytaliśmy w gazetach.
|
Eksponat w Muzeum Złota |
Kolumbia zajmuje obszar ponadtrzykrotnie większy od Polski i jest czwartym co do wielkości krajem Ameryki
Południowej. 45% całego terytorium zajmują góry. Jest to pas trzech niemal równoległych łańcuchów północnych Andów. W szerokiej dolinie
oddzielającej wschodnią i centralną ich część płynie największa rzeka Kolumbii, Rio Magdalena. Samotnie na wybrzeżu Morza Karaibskiego
wznoszą się szczyty niewielkiej formacji górskiej z najwyższym szczytem kraju Simon Bolivar (5775 m). W Kolumbii mieszka ponad 44 mln ludzi,
głównie w regionie andyjskim i na północnym wybrzeżu. Jedynie 1% ludności to rdzenna ludność indiańska.
Przygodę z Kolumbią rozpoczęliśmy w siedmiomilionowej Bogocie położonej w rozległej dolinie na wysokości
2600 m. Ze szczytu wzgórza Cerro de Monserrate (3160 m) w pogodny dzień można ujrzeć oddalone o ponad 100 km wulkany Kordyliery Centralnej.
My nie mieliśmy aż tyle szczęścia, ale i tak widok na położone w dole miasto oświetlane promieniami wychodzącego zza chmur słońca był
urzekający. Centralnym punktem
|
Nekropolia w San Augustin |
miasta jest Plaza de Bolivar ze stojącym na środku placu posągiem bohaterskiego generała. Przy placu wznoszą
się wszystkie najważniejsze gmachy administracji rządowej. Najstarsza część stolicy to kolonialna La Candelaria. Są tu wąskie, brukowane
uliczki z niską zabudową oraz stare kościoły wyróżniające się oryginalnymi dekoracjami. Ale chlubą stolicy jest uważane za jedno z
najznamienitszych na świecie Museo del Oro (Muzeum Złota). Założone w 1939r. gromadzi ponad 34 000 złotych eksponatów pochodzących ze
wszystkich dawnych kultur Kolumbii. Wśród wielu przedmiotów są ozdoby nosa, uszu, napierśniki, naszyjniki oraz manierki i łopatki do
sproszkowanego wapna. To właśnie z
|
Posąg z San Augustin |
kolumbijskim złotem związana jest słynna legenda o El Dorado, mitycznej, bogatej krainie uparcie
poszukiwanej przez konkwistadorów w XVI wieku.
W pobliżu Bogoty znajduje się Villa de Leyva, niewielkie, kolonialne miasteczko, które w dużym stopniu
zachowało swój oryginalny charakter. Przy brukowanych uliczkach stoją niskie, pomalowane na biało domki z ozdobnymi, niewielkimi balkonami,
a w centrum jest ogromny plac wybrukowany masywnymi kocimi łbami. Nieopodal znajduje się niedawno odkryte obserwatorium astronomiczne
pochodzące z wczesnych wieków naszej ery. Miejsce to mogło również pełnić funkcję ośrodka rytualnego, gdyż prócz 30 potężnych,
cylindrycznych, monolitycznych kamieni odnaleziono szereg
|
Grobowiec w Tierradentro |
czterometrowych głazów o fallicznych kształtach.
Ale magnesem, który przyciągnął nas do Kolumbii, były relikty starożytnych kultur. Na terenie Kolumbii
znajdują się tylko trzy miejsca dużych wykopalisk archeologicznych: San Agustin, Tierradentro i Ciudad Perdida. Inne kultury pozostawiły po
sobie głównie przedmioty ze złota oraz ceramikę. Najpierw udaliśmy się na teren wykopalisk San Agustin, który znajduje się w malowniczym
rejonie źródeł rzeki Magdaleny, około 520 km na południe od Bogoty. Tajemnicza kultura, nie znająca pisma, pozostawiła po sobie ogromną
nekropolię. Najprawdopodobniej jej szczytowy okres przypadł na czas między VI a XIV wiekiem. Zmarłych
|
Kościół w San Andres |
chowano w kamiennych sarkofagach,
które umieszczano w prostokątnych komorach grobowych zbudowanych z monolitycznych płyt. Przy grobach stawiano majestatyczne, kamienne
rzeźby. Do dziś zachowało się około 500 takich rzeźb różniących się między sobą zarówno wielkością, jak i precyzją szczegółów. Mają od 20 cm
do 7 m wysokości. Część z nich to posągi o ludzkiej sylwetce, ale zębach jaguara. Większość ma starannie dopracowane szczegóły twarzy,
natomiast niższym partiom ciała poświęcono mniej uwagi. Groby, kurhany i rzeźby porozrzucane są na znacznym terenie po obydwu stronach
wąwozu. Teren wykopalisk jest dobrze utrzymany, a ruiny chronią przed wilgocią zielone, blaszane daszki.
|
W centrum Popayan |
Następnym celem naszej podróży było oddzielone od San Agustin łańcuchem górskim Tierradentro. Miejsce to, z
uwagi na dawne problemy z bezpieczeństwem, jest niezwykle rzadko odwiedzane przez zachodnich turystów. Przez blisko trzy dni byliśmy
jedynymi gośćmi w rozległej dolinie. W okolicach Tierradentro natrafiono na około 100 pięknie zdobionych podziemnych grobowców pochodzących
z okresu między VIII a XIV wiekiem. Stosunkowo miękka skała stwarzała doskonałe warunki do budowy podziemnych komór. Położone są one na
różnej głębokości, a zejście do nich umożliwia pionowy szyb z wysokimi, krętymi stopniami. Komory mają powierzchnię od 36 do 70 m kw.
Kopulaste sklepienia podpierają masywne filary często z wyraźnym wizerunkiem ludzkiej
|
Owoce na plantacji kawy |
twarzy. W niektórych zachowały się kolorowe dekoracje
na sufitach i ścianach bocznych. Siedem grobowców jest wewnątrz oświetlonych, do zwiedzania innych potrzebna jest latarka. Zmarłych
poddawano kremacji, a popioły składano do urn. Na terenie wykopalisk znajdują się cztery stanowiska archeologiczne z grobami, jedno z
posągami oraz muzeum. Nieopodal jest niewielka wioska San Andres de Pisimbala, gdzie znajduje się pokryty strzechą i pomalowany na biało
niezwykły, gliniany kościółek.
Z Tierradentro, wśród widocznych w oddali szczytów Kordyliery Centralnej z górującym nad okolicą,
ośnieżonym, trapezowym wierzchołkiem Nevado del Huila (5750 m), dotarliśmy do Popayan. Jest to jedno z ładniejszych miast kolonialnych w
całej Kolumbii zwane "Białym Miastem". Wiele ulic w centrum jest brukowanych. Zachowały się otynkowane na biało dwukondygnacyjne rezydencje
z bogatymi szczegółami i pięknymi wewnętrznymi dziedzińcami oraz kościoły z ciekawymi fasadami.
Kolejny etap naszej wyprawy to Zona Cafetera, samo serce upraw kolumbijskiej kawy. Stąd pochodzi ponad
połowa całej krajowej produkcji. Kawę do Ameryki przywieźli na początku XVIII
|
Tropikalna roślina |
wieku Jezuici, ale dopiero od 1810r. rozpoczęła się jej uprawa
na skalę komercyjną. Najlepiej udaje się na łagodnych zboczach na wysokości od 1200 do 1800 metrów. Wszystkie okoliczne wzgórza porośnięte
są intensywnie zielonymi drzewkami okołodwumetrowej wysokości o błyszczących liściach i zielonych bądź czerwonych kuleczkach gęsto
osadzonych na gałązkach. Tutaj wszystko jest kawowe: bank, telewizja, a nawet autostrada. Nie mogło więc zabraknąć parku kawy. Park Narodowy
Kawy został założony w 1995r. w miejscu dawnej kawowej haciendy. W parku wytyczono ścieżkę Sendero Ecologico, która wśród przepięknych,
kolorowych kwiatów prowadzi przez tradycyjne plantacje kawy i las bambusów. Kolumbijskie bambusy, guadua, są podobno jednymi z największych
na świecie. Tutejsi Indianie jeszcze przed przybyciem Hiszpanów stosowali je do budowy domostw, a obecnie wykorzystywane są w konstrukcjach
odpornych na wstrząsy tektoniczne.
Z Manizales, jednego z trzech głównych miast regionu, wybraliśmy się na wyprawę do stóp Nevado del Ruiz
(5325 m), którego ostatni wybuch z 1985r. zabił 20 tys. ludzi. Drogą przez bujne
|
Na stokach wulkanu Nevado del Ruiz |
lasy tropikalne, a następnie wśród wspaniałych skał w
pastelowych kolorach całkowicie pozbawionych jakiejkolwiek roślinności dotarliśmy jeepem do schroniska położonego na wysokości 4800 m.
Ostatnie 300 m pokonaliśmy już pieszo zdobywając wysokość 5140 m.
W bliskim sąsiedztwie wulkanu Ruiz rozciąga się Valle de Cocora. Jest to najlepsze miejsce na obejrzenie
najwyższej na świecie palmy: palma de cera (palma woskowa). Palma de cera żyje 200 lat i osiąga 60 m wysokości. Ma charakterystyczny bardzo
szczupły pień z lichą "czuprynką". Jest to jedyna palma, która rośnie powyżej 2500 m. Przez bujny, deszczowy las dotarliśmy do prywatnego
rezerwatu przyrody Acaime, gdzie spotkaliśmy mnóstwo maleńkich koliberków.
|
Rzeźba Botero w Medellin |
Blisko 200-kilometrowa droga do Medellin prowadziła przez malownicze góry departamentu Antioquia.
Nowoczesne centrum usytuowane jest w samym środku głębokiej doliny w Cordillera Central. Złą sławę światowej stolicy kokainy ma już dawno za
sobą. Dziś jest to dynamiczne, przemysłowo-handlowe miasto, druga po Bogocie aglomeracja Kolumbii. Medellin to miejsce urodzin Fernando
Botero, najsławniejszego dziś współczesnego kolumbijskiego malarza i rzeźbiarza. Jego prace charakteryzuje nienaturalna otyłość postaci.
Naprzeciwko Museo de Antioquia ustawione są 23 ogromne brązowe rzeźby artysty. Ale naszym zdaniem największą atrakcją metropolii jest
Cementerio de San Pedro założony w 1842r. Centralna, najstarsza część otoczona jest dwoma ramionami owalnego muru, w którym gęsto
umieszczone są otwory grzebalne. W mury wrośnięty jest kościół, a wewnątrz owalu znajdują się liczne, wolno stojące rodzinne grobowce. Nieco
z tyłu jest wielopoziomowa
|
Chata Indian Tayrona |
współczesna część cmentarza.
Z Medellin przelecieliśmy na północ. Kolumbijskie wybrzeże morza Karaibskiego ma ponad 1600 km długości i
ciągnie się od gęstej puszczy na granicy z Panamą po pustynię na wschodzie, blisko Wenezueli. Mnóstwo tu pięknych plaż, wysp koralowych i
prawie zawsze panuje słoneczna pogoda. Krajobraz zmienił się nie do poznania. Znikła soczysta zieleń lasów deszczowych, którą zastąpiły
suche palmy i trawy. W oddali zza chmur wyłaniały się szczyty najwyższych gór Kolumbii Sierra Nevada de Santa Marta. Najstarszym zachowanym
miastem Kolumbii jest Santa Marta założona w 1525r. Na głównym placu w centrum, wzorem wszystkich miast kolumbijskich, stoi pomnik Simona
Bolivara, który zmarł tutaj w 1830r. 35 km na wschód od Santa Marta jest jeden z najbardziej popularnych parków w całym kraju - Parque
|
Kąpiel w błotnym wulkanie |
Nacional Tayrona. Niegdyś tereny parku zamieszkiwali Indianie Tayrona uważani za jedną z najbardziej rozwiniętych wczesnych kultur
kolumbijskich. Odnaleziono różne pozostałości z tamtego okresu m.in. Pueblito, ukryte w środku tropikalnego lasu ruiny starożytnego miasta.
Niewiele się z niego zachowało prócz małych fragmentów kamiennych ścieżek i kilkunastu okrągłych tarasów wykorzystywanych jako fundamenty
domów. Współcześni Indianie Tayrona wznieśli na nich chaty z trzciny, w których zamieszkuje kilka rodzin.
W wielu miejscach wzdłuż karaibskiego wybrzeża Kolumbii występują dziwne błotne wulkany. Geneza ich
powstania nie jest jednoznacznie wyjaśniona. Większość znajduje się w obszarach, gdzie stwierdzono pokłady ropy naftowej i gazu. Jednym z
takich wulkanów jest 15-metrowy stożek Lodo El Totumo znajdujący się około 150 km od Santa Marta. Jego krater wypełnia ciepłe, szare błoto o
konsystencji gęstej śmietany, podobno bogate w składniki mineralne. Chętni mogą zażyć relaksującej kąpieli.
|
Uliczka w Cartagenie |
Naszą wyprawę zakończyliśmy w Cartagena de las Indias, bez wątpienia najwspanialszym kolonialnym mieście
Kolumbii. Założona w 1533r. dzięki dogodnemu położeniu w krótkim czasie stała się głównym hiszpańskim portem na wybrzeżu Morza Karaibskiego.
Ponieważ to tu przechowywano zrabowane Indianom skarby przed wysłaniem ich do Europy, miasto często nękane było przez piratów. W reakcji na
ich ataki Hiszpanie zdecydowali się uczynić z Cartageny port-twierdzę. Pod koniec XVI wieku powstały potężne mury okalające miasto i system
fortów. Stare Miasto i grube mury obronne są dziś największą atrakcją turystyczną. Część ulic przetrwała w praktycznie niezmienionym stanie
od XVI wieku. Wspaniałe kolonialne rezydencje z pięknymi, kolorowymi drewnianymi balkonami mieszczą dziś wytworne sklepy, galerie, muzea i
restauracje.