|
Storczyk z ogrodów Lankester |
Naszą podróż po tym niewielkim, lecz niezwykle urozmaiconym przyrodniczo kraju Ameryki
Środkowej rozpoczynamy od jego stolicy, San José. Ta duża, milionowa metropolia, położona w Dolinie Centralnej na wysokości ok. 1100 metrów
n.p.m., nie sprawiła na nas korzystnego wrażenia. Zabytków z czasów kolonialnych - miasto założyli Hiszpanie w 1737 roku - pozostało tu
bardzo niewiele. Również sam układ miasta - prostokątna siatka ulic z niewielką ilością zieleni, za to z licznymi gastronomicznymi lokalami
w stylu amerykańskim, nie stanowił dla nas atrakcji. Zatem wkrótce wyruszamy autobusem rejsowym na północny zachód kraju, w kierunku
rezerwatu przyrody Monteverde.
Monteverde leży na wysokości 1500 metrów n.p.m.; droga doń prowadząca wije się licznymi serpentynami
poprzez zalesiony górski krajobraz, poprzetykany gdzieniegdzie osadami i tarasowymi polami. Wreszcie po ok. 3 godzinach terenowej jazdy
docieramy do miejscowości Santa Elena, niewielkiej osady powstałej głownie z myślą o obsłudze przybywających tu licznie turystów. Stanowi
ona główny punkt wypadowy do odległego o ok. 10 km rezerwatu lasu chmurowego Monteverde.
Po krótkim wypoczynku ruszamy na zwiedzanie przyrodniczych atrakcji skupionych w pobliżu
|
W lesie chmurowym Monteverde (1) |
rezerwatu. Jedną z
nich jest reklamowany w przewodnikach Ogród Orchidei. Docieramy do bram ogrodu i tu zaskoczenie - na wejściu otrzymujemy lupy, które mają
posłużyć nam do obejrzenia głównych atrakcji tego miejsca - miniaturowych storczyków, rosnących w naturze w dżungli, osiągających rozmiary
rzędu kilku milimetrów. Przewodnik pokazuje nam wybrane okazy, które ze względu na ich wielkość trudno byłoby wypatrzyć samemu.
Następnego dnia rano ruszamy na zwiedzanie głównej atrakcji - rezerwatu lasu chmurowego Monteverde. Nazwa
las chmurowy pochodzi stąd, iż przez większą część roku ten obszar jest spowity w chmurach i mgłach. Tworzy to doskonałe warunki do bujnego
wzrostu różnorodnej roślinności - od olbrzymich liściastych drzew z poskręcanymi korzeniami, poprzez potężne filodendrony, bambusy i
paprocie, aż do licznych epifitów w postaci bromelii, mchów i storczyków. W gąszczu roślin kryją się przedstawiciele miejscowej fauny, m.in.
pumy, oceloty, liczne płazy i gady, a z ptaków tukany, kolibry i rzadko spotykane kwezale, charakterystyczne jedynie dla tego regionu świata
(będące ptakiem narodowym Gwatemali). Wędrujemy zatem po ścieżkach rezerwatu, podziwiając bogatą wielopiętrową roślinność lasu chmurowego
(wyjątkowo pięknie oświetloną promieniami słońca) i wypatrując (z niewielkim sukcesem) miejscowych zwierząt. Teren, po którym biegną szlaki,
jest bardzo zróżnicowany,
|
W lesie chmurowym Monteverde (2) |
rezerwat bowiem leży w górach Kordyliery Centralnej, na wododziale oceanicznym. W pewnym miejscu docieramy do
punktu widokowego zlokalizowanego dokładnie na linii wododziału - po jednej stronie rozciąga się gęsty "kożuch" lasów ciągnących się w
stronę Atlantyku, zaś po drugiej rozległe obszary leśne pokrywające stoki górskie schodzące w stronę majaczącego na horyzoncie Pacyfiku.
Aby ułatwić turystom spotkanie z ptakami dżungli, a w szczególności z kolibrami, w pobliżu wejścia na teren
rezerwatu zorganizowano miejsce, gdzie te egzotyczne ptaki można z bliska oglądać. Zawieszono mianowicie na gałęziach drzew kilka "paśników"
z ulubioną dla kolibrów słodką substancją, co sprawia, że co chwila pojawia się jakiś bardzo szybko fruwający ptaszek i spija słodki nektar;
jest to praktycznie jedyna sposobność, aby go zobaczyć i uwiecznić na błonie fotograficznej...
W pobliżu Monteverde znajduje się drugi rezerwat lasu chmurowego - Santa Elena. Oferuje on turystom dwa
nietypowe sposoby oglądania dżungli. Jednym z nich jest tzw. Sky Trek - czyli przemieszczanie się ponad kopułą drzew w podwieszeniu na
linach. Dostarcza on z pewnością wiele adrenaliny, gdyż zjazdy odbywają się czasem z dużą prędkością, ale my wybieramy spokojniejszy sposób
zwiedzania, czyli tzw. Sky Walk. Oglądamy las chmurowy w jego górnym piętrze, przechodząc
|
Piłodziób wspaniały - ptak z Monteverde |
3-kilometrowym szlakiem przez mosty
zawieszone ponad lasem wypełniającym górskie doliny. Jest to świetna okazja do przyjrzenia się z bliska roślinności występującej w koronach
drzew, a także do podziwiania rozległych widoków. Podczas spaceru pokonujemy w sumie 6 mostów, z których najwyższy ma wysokość 50 metrów, a
najdłuższy 300 metrów.
Po powrocie do stolicy kraju, San José, rozpoczynamy drugi etap zwiedzania Kostaryki, tym razem
indywidualnym środkiem transportu. Wypożyczonym samochodem wyruszamy na północ, do odległego o ok. 50 km parku narodowego wulkanu Poás.
Wznosimy się krętą szosą na wysokość 2500 m n.p.m., mijając po drodze gęsto zaludnione obszary w Dolinie Centralnej oraz lasy pokrywające
stoki Kordyliery Centralnej. W końcu docieramy do bram parku; stąd wygodną ścieżką idziemy poprzez gęsty karłowaty las w stronę głównej
atrakcji parku. Nic nie zapowiada gwałtownej zmiany krajobrazu, której mamy za chwilę doświadczyć. Wreszcie docieramy do punktu widokowego
położonego na krawędzi krateru wulkanu i naszym oczom ukazuje się niesamowity krajobraz. W odległości kilkuset metrów w głębi krateru
połyskuje zielonkawe jeziorko. Znad jego brzegów o kolorach żółci, beżu i czerwieni unoszą się wulkaniczne dymy. Co jakiś czas nad krater
nadciągają chmury, spowijając fragmenty wulkanu gęstą mgłą. Krajobraz ma iście księżycowy charakter; przebywamy tu dłuższą chwilę,
podziwiając zmieniającą się wulkaniczną scenerię.
|
Najmniejszy storczyk świata |
Po nasyceniu się wulkanicznymi krajobrazami powracamy do Doliny Centralnej i kierujemy się na zachód -
naszym celem jest dotarcie przed zachodem słońca do miejscowości Playa Sámara, usytuowanej malowniczo nad Pacyfikiem na półwyspie Nicoya.
Niestety, w trakcie jazdy panamerykańską szosą natykamy się na karambol, tarasujący całkowicie tę jedyną lądową drogę dostępu do półwyspu.
Decydujemy się więc błyskawicznie na zmianę planów. Skręcamy z głównej szosy i docieramy do portowego miasteczka Puntarenas, gdzie udaje nam
się "złapać" ostatni prom odchodzący na półwysep Nicoya. Podróż promem przez zatokę to prawdziwy relaks po trudach całodniowej podróży po
górach i nizinach Kostaryki. Tuż po zachodzie słońca przybijamy do małej osady Paquera, położonej na południowo-wschodnim krańcu półwyspu.
Stąd
|
W parku Narodowym Poas |
mamy jeszcze do przejechania ok. 40 km, aby dotrzeć do usytuowanej w południowej części półwyspu miejscowości Montezuma.
Montezuma to typowa niewielka miejscowość turystyczna, szczególnie ulubiona przez młodych amerykańskich i
europejskich turystów. Jest tu sporo małych hotelików, częstokroć usytuowanych tuż przy plaży, mnóstwo knajpek i lokali rozrywkowych. Panuje
tu luźna, nieco leniwa atmosfera wypoczynku, którego podstawą jest piękna piaszczysta plaża, ciągnąca się kilkaset metrów u stóp wysokiego
wybrzeża. Korzystamy oczywiście z tej plaży i możliwości kąpieli w Pacyfiku, a kąpiel ta stanowi swego rodzaju wyzwanie, gdyż otwarty ocean
"częstuje" nas sporymi falami, potrafiącymi nieostrożnego pływaka nieźle "sponiewierać".
Montezuma oferuje turystom kilka atrakcji, m.in. położony na południowym krańcu półwyspu rezerwat przyrody
Cabo Blanco, czy przejażdżki łodzią na rafę koralową. My jednak z powodu napiętego programu żegnamy się z tą miejscowością spacerem o
wschodzie słońca po pacyficznej plaży. Chwila jest niezwykła - pusta, długa plaża, prawie idealnie spokojna powierzchnia oceanu i czerwona
kula słońca wynurzająca się wprost z wody. Chciałoby się pobyć tu dłużej, ale czas
|
Wulkan Poas |
nagli...
Tego dnia mieliśmy bardzo ambitny plan - przejechać przez cały kraj od Pacyfiku do Atlantyku. To wprawdzie
"tylko" ok. 300 kilometrów, ale po drodze musimy z poziomu morza wspiąć się na prawie 1200 metrów n.p.m,
przeciąć chaotyczną pod względem
komunikacyjnym aglomerację stołeczną San José, przejechać krętą, aczkolwiek piękną drogą przez Park Narodowy Braulio Carillo i po zjechaniu
na atlantyckie równiny dotrzeć do największego portowego miasta Puerto Limón. Ten ambitny plan udało nam się zrealizować, pomimo trudności w
wydostaniu się z San José, i wieczorem, już po zmroku dotarliśmy do wybrzeża Atlantyku.
Z Puerto Limón wyruszylismy następnego dnia rano do jednego z najciekawszych parków
|
Wiewiórka z Parku Narodowego Poas |
narodowych na wybrzeżu Atlantyku - Parku Tortuguero.
Park ten jest położony na rozległych, zalewowych nizinach na wybrzeżu oceanu ok. 70 km na północny zachód
od Puerto Limón. Został założony w 1970 roku w celu ochrony różnych gatunków żółwi (morskich zielonych, szylkretowych i skórzastych). Oprócz
żółwi występują tu kajmany, iguany, małpy, dzikie koty i wiele gatunków ptaków. Do Parku Tortuguero można dotrzeć jedynie drogą wodną; nie
ma tu żadnych dróg kołowych. Wsiadamy zatem do długiej motorowej łodzi i ruszamy kanałami biegnącymi wzdłuż wybrzeża Atlantyku w stronę
osady Tortuguero. Po 3 godzinach podróży wodnym szlakiem docieramy do położonej nad
oceanem wioski, stanowiącej punkt wypadowy do zwiedzania
Parku. Wkrótce ruszamy na pieszy rekonesans, starając się wypatrzeć największą atrakcję Parku, czyli żółwie. Niestety mamy pecha, bowiem
okazuje się, że
|
Wschód słońca nad Pacyfikiem |
dla większości z nich nie jest to pora lęgowa, zaś największe - żółwie skórzaste przybywają tu sporadycznie. Mamy jednak
nadzieję ujrzeć inne miejscowe zwierzęta i rośliny, ruszamy zatem o wschodzie słońca małą łodzią na zwiedzanie Parku. Łódź płynie prawie
bezszelestnie po spokojnych wodach, a my chłoniemy nastrój wczesnego poranka. W trakcie wycieczki po malowniczych kanałach udaje nam się
dostrzec czaple, iguany, bazyliszka, małpy, a także podczas krótkiej wizyty w kanadyjskim ośrodku ochrony miejscowej przyrody piękne odmiany
storczyków. Wycieczka dostarcza nam wielu wrażeń, lecz do pełnego szczęścia brakuje nam spotkania z królem tych wód - kajmanem. Wreszcie na
zakończenie pobytu w Parku Tortuguero przewodnik z dumą wskazuje nam nieruchomo leżący na brzegu obły kształt. To kajman! Podpływamy bliżej;
zwierzę początkowo nie zwraca na nas uwagi, lecz w końcu
|
W parku Narodowym Tortuguero |
zniecierpliwione trzaskami migawek daje susa w gęstwinę krzaków.
Po powrocie do "cywilizacji", czyli do Puerto Limón, wyruszamy szosą biegnącą wzdłuż wybrzeża Atlantyku na
południowy wschód i po ok. 60 kilometrach docieramy do miejscowości wypoczynkowej Puerto Viejo de Talamanca. Jest to dawna wioska rybacka, a
obecnie osada turystyczna z typowym karaibskim klimatem. Na uliczkach można zobaczyć rastafarian sprzedających wisiorki, amulety i inne
własnoręcznie wykonane ozdoby, w knajpkach z alkoholi króluje rum, zaś z głośników sączy się muzyka reggae. Okolice Puerto Viejo oferują
wspaniałe warunki do wypoczynku na piaszczystych plażach, ciągnących się kilometrami aż do granicy z Panamą. My docieramy do najdalszej z
nich, Manzanilla,
|
Pająk z Parku Tortuguero |
położonej tylko 4 km od granicy. Piękna plaża ze złocistym piaskiem, spokojne, błękitne wody Morza Karaibskiego i
bezchmurne niebo sprawiają, że skwapliwie korzystamy z uroków tego miejsca, starając się nie myśleć, że powoli zbliża się czas powrotu do
kraju...
Ale czas jest nieubłagany; następnego dnia rankiem ruszamy w drogę powrotną w kierunku Doliny Centralnej.
Ponownie przejeżdżamy przez Park Narodowy Braulio Carillo, obejmujący fragmenty dziewiczego lasu deszczowego i docieramy do historycznego
miasta Cartago, założonego przez Hiszpanów w 1563 roku, stanowiącego stolicę kolonii aż do roku 1823. Największą atrakcją miasta jest
obecnie bazylika Nuestra Senora de los Angeles, zniszczona poważnie w wyniku trzęsienia ziemi i odbudowana w stylu bizantyńskim. Wewnątrz
bazyliki znajduje się mała figurka świętej, będącej patronką Kostaryki, zwana La Negrita. Przypisuje się jej cudowne właściwości
uzdrawiające; w sierpniu każdego roku przybywają tu miliony pielgrzymów z całego kraju, aby prosić o zdrowie dla siebie i swojej rodziny.
Na przedmieściach Cartago znajduje się duża atrakcja przyrodnicza - Ogrody Lankester. Zgromadzono tu
olbrzymią liczbę gatunków storczyków, eksponowanych w specjalnie wydzielonym, krytym orchidarium. Osobną ekspozycję stanowi kolekcja
kaktusów z różnych stron
|
Plaża Uva nad Morzem Karaibskim |
świata. Ponadto można pospacerować po miejscowym arboretum, będącym przykładem tropikalnego lasu, z bambusowym
zagajnikiem i licznymi roślinami charakterystycznymi dla kostarykańskiej dżungli.
Wizyta w Ogrodach Lankester była końcowym akcentem naszego krótkiego pobytu w Kostaryce. Następnego dnia
rano opuszczamy ten kraj, mając w oczach wspaniałe krajobrazy i atrakcje przyrody, myśląc że może jeszcze kiedyś tutaj powrócimy...