Madagaskar jest wyspą o unikalnej przyrodzie i kulturze. Znany jest ze swoich
endemicznych gatunków fauny i flory. Jednocześnie jest obszarem bardzo zróżnicowanym:
|
Aleja Baobabów |
wschód kraju charakteryzuje się wilgotnym klimatem i
tropikalną roślinnością, wyżynne wnętrze wyspy poprzecinane jest wieloma górskimi łańcuchami, natomiast południowy zachód z wyraźnymi dwoma
porami roku (mokrą i suchą) czasami przypomina w okresie suchym nawet półpustynię. Kraj jest ciągle mało rozwinięty turystycznie i
odwiedzany przez stosunkowo niewielką ilość obcokrajowców. Lokalna ludność, Malgasze, są przychylnie nastawieni do odwiedzających - do tego
stopnia, że robienie zdjęć "ludzkich" jest wręcz mile widziane.
|
Pole ryżowe w okolicach Morondovy |
Madagaskar był pierwszym krajem naszej kilkumiesięcznej afrykańskiej podróży. Spędziliśmy tam miesiąc. W
Antananarivo wylądowaliśmy pod koniec sierpnia 2001r. Na początku odbyliśmy spływ rzeką Tsiribihiną. Jadąc na spływ byliśmy świadkami
barwnej uroczystości lokalnego święta zmarłych. Kilkudniowy spływ przez oddalone od cywilizacji miejsca daje możliwość podpatrzenia
lokalnego życia, które nie zmieniło się tu praktycznie od wieków. Jednym z pierwszych zwrotów, które powinien przyswoić turysta jest
mora, mora (czyt. mura, mura). Oznacza wolno, wolno lub spokojnie, spokojnie, co obrazuje lokalne tempo życia. Bez zaakceptowania
tego faktu, stracimy tylko dużo nerwów i popsujemy sobie pobyt, malgaskie życie nie potoczy się ani trochę szybciej, a autobus i tak
wcześniej nie odjedzie.
Następnym etapem była wizyta w rejonie Tsingy de Bemaraha. Tsingy to po malgasku igła. Na przestrzeni wielu
dziesiątków kilometrów przyroda wyrzeźbiła tu niesamowite formy skalne w kształcie ostrych igieł. Włóczęga wśród wąwozów i jaskiń
przypominających nieco nasze Góry Stołowe i podziwianie ich
|
Dzieci na brzegu rzeki Tsirbihina |
igłowatych koron daje niesamowite wrażenie. Dalej w drodze do Morondavy na zachodnim
wybrzeżu zwiedziliśmy Avenue du Baobab, czyli Aleję Baobabów. Jest to miejsce o wyjątkowym nagromadzeniu najpotężniejszego z
gatunków tych oryginalnych drzew, występującego tylko na wyspie. Morondava, nadmorski kurort, daje możliwość oddechu i leniwego podziwiania
w drewnianym canoe ewenementu mangrowców (lasów namorzynowych).
Kolejnym etapem naszej malgaskiej przygody był Tulear i okolice. Zdecydowaliśmy się tutaj na kilkudniowe
wypożyczenie samochodu
|
Tsingy de Bemaraha |
terenowego. Ten stosunkowo niemały wydatek dał nam możliwość dostania się w praktycznie dziewicze tereny wybrzeża morskiego na drodze do
Morombe. Wizyty w wioskach, które widują turystów najwyżej kilka razy do roku, były bardzo miłym przeżyciem. W jednej z osad zostaliśmy
gośćmi szefa wioski jako pierwsi biali, którzy zdecydowali się tutaj na nocleg.
Samochód wykorzystaliśmy też do odwiedzenia kraju szczepu Mahafaly na południe od Tulearu. W drodze do
Beheloki, Androki i Ampanihy podziwialiśmy szczególnie tu rozwiniętą sztukę nagrobkową. Lokalne groby wyglądają jak niskie murowane domki na
planie kwadratu. Ściany ozdobione są różnymi ornamentami i malunkami, a wśród kamieni pokrywających grób znaleźć można wspaniałe rzeźby.
Potem skierowaliśmy się już w stronę stolicy. Po drodze, w okolicy Ilakaki, odwiedziliśmy malgaski dziki
zachód z lokalną "gorączką złota" w postaci kopalni szafirów z tysiącami "biedaszybów". Następnie był trekking w górach Isalo.
|
Kameleon |
Na koniec odwiedziliśmy dwa parki leżące już w obrębie wpływu klimatu wilgotnego, gdzie w bujnej zielonej
roślinności podziwiać można liczne gatunki kameleonów i lokalnych endemitów - lemurów. Były to park Ranomafana i Andasibe.
Po miesiącu z żalem opuszczaliśmy wyspę zaczarowani jej urokiem. Na pewno będziemy próbowali jeszcze tu
wrócić.