Logo serwisu Towarzystwa Eksploracyjnego
Strona główna
O Towarzystwie
Program spotkań TE
Relacje ze spotkań TE
Relacje z wypraw
Relacja specjalna na 25-lecie TE
Dyskusyjne forum globtroterów
Informacje wydawnicze
Galeria zdjęć
Ciekawe adresy internetowe
Skrzynka pocztowa
Archiwum

Link - www.linia.pl

Relacje ze spotkań TE
Poprzednie spotkania:
Kanadyjskie Góry Skaliste
Peru - śladami andyjskich imperiów
Północna Skandynawia
więcej...

     W połowie naszej ośmiomiesięcznej podróży przez Afrykę wylądowaliśmy w Malawi. Jest to
Masyw Mulanje w Malawi
jeden z tych krajów, o których jeśli nawet ktoś słyszał, to i tak za bardzo nie potrafi go umiejscowić na mapie. Nyasaland, jak brzmi stara nazwa kraju nadana przez brytyjskich kolonizatorów, nie jest krajem tłumnie odwiedzanym przez turystów. Jednak ci, którzy się na to zdecydują, znajdą tu wiele ciekawych miejsc, z których niewątpliwie najciekawszym jest jezioro Malawi (Niasa) zajmujące prawie 1/3 powierzchni kraju.

     Po przekroczeniu granicy zambijsko-malawijskiej pierwszym odwiedzonym przez nas miejscem była stolica kraju Lilongwe. Po wjechaniu do miasta atrybutów stołeczności zupełnie jednak nie widać, jeśli nie liczyć dwóch centrów handlowych rozmieszczonych po dwóch stronach głównego skrzyżowania. Była to zdecydowanie najskromniejsza i najspokojniejsza z odwiedzonych afrykańskich stolic.

     Kolejnym punktem zwiedzania Malawi był Park Narodowy Liwonde nad rzeką Shire. Ostatnie kilometry dojazdu
Lokalna łódź na jeziorze Malawi
pokonaliśmy... taksówkami rowerowymi, wczepieni rękami w metalowe bagażniki, na których przyszło nam spędzić przeszło godzinę. Jedna z atrakcji tego parku to możliwość rzecznego safari, podczas którego możemy podglądać z bliska hipopotamy, a także słonie i inne lądowe stworzenia z nieco innego, niż zwykle, "punktu widzenia".

     Dalej jadąc na południe zawadziliśmy o Zombę, starą stolicę kraju. To miasto urzekło nas swoją "anty-stołecznością". Wyjątkowo nienerwowy rytm życia i przyjemne położenie pośród zielonych wzgórz spowodowały, że do dziś wspominamy Zombę jako idylliczny symbol Malawi w pigułce.

     Najbardziej na południe odwiedzonym miejscem był masyw Mulanje, którego pionowe, ponadtysiącmetrowe ściany stromo wystrzeliwują z otaczającej go wyżyny. Przechadzając się w miłej "europejskiej" temperaturze po trawiastych halach masywu leżących ponad 2000 m. n.p.m. czujemy się jak na dachu świata. Pod nami, kilometr i więcej w dół, rozpościera się czerwono-zielona mozaika laterytowej gleby i pól herbaty. Miasteczka, wsie i drogi wyglądają jak widziane z samolotu.

     Po odetchnięciu górskim powietrzem Mulanje skierowaliśmy nasze kroki do północnego Mozambiku. Ten biedny i zniszczony długoletnią wojną domową kraj, nadal bardzo tradycyjny i mało nasiąknięty cechami zachodniej cywilizacji, oferuje turystom
Wioska na wyspie Mozambik
kilometry wspaniałych plaż, rafy koralowe i olbrzymie, nieodkryte tereny w głębi lądu, zarówno górzyste do wspinaczki, jak i bardziej nizinne do włóczęgi. Dodatkową atrakcją jest kilka miejsc na wybrzeżu kraju, świadczących o dawnej świetności z czasów handlowych kontaktów z krajami arabskimi.

     Jednym z takich miejsc jest Ilha de Mocambique, wyspa ze starą stolicą kraju. Od nazwy miasta powstała nazwa państwa. Obecnie zapomniana, pozostająca z dala od handlowych i turystycznych szlaków, daje możliwość obserwacji swoistego tygla kultur: lokalnej, arabskiej i białej, kolonialnej. Dziś, po wojnie domowej, ten tygiel nie wrze już jak dawniej, ale nadal pobyt na wyspie daje możliwość obcowania z kilkusetletnią historią tego miejsca.

     Wyspa jest dla nas jednym z naszych afrykańskich miejsc magicznych. Przyczyniła się do tego na pewno przygoda z ukradzionym aparatem fotograficznym. Po kilkudniowych poszukiwaniach odzyskaliśmy go - zwrócono go nam, mogło się to zdarzyć
Na wybrzeżu wyspy Mozambik
tylko w takim miejscu. Przy okazji przez dziesięć dni pobytu zdążyliśmy, częściowo poniekąd z konieczności, wtopić się w lokalne życie. Tu, na "Ilhii", nie byliśmy już turystami, którzy są z boku, obserwują rzeczywistość jak widz w kinie. My zagraliśmy razem z innymi aktorami i przez to udało nam się ich poznać. Lepiej lub gorzej, mniej lub więcej. Ale przez chwilę należeliśmy do lokalnej społeczności.

     Z Mozambiku wyjeżdżaliśmy pociągiem, który przecina w poprzek północne prowincje. Za oknem przez cały dzień przesuwały się widoki trzcinowych chatek otoczonych bananowcami i mangowcami, małych stacyjek, z lokalnymi sprzedawcami koszów mango, bananów, czosnku i orzeszków nerkowca, gór o niezwykłych formach skalnych wystających z gęstwiny buszu.

     Po powrocie do Malawi pojechaliśmy nad jezioro. Cape McClear niedaleko Monkey Bay jest podobno znanym turystycznym resortem. Na szczęście turystów było jak na lekarstwo, a wioska spowita była senną afrykańską atmosferą. Dla wybudzania się z niej wskakiwaliśmy w jeziorną toń, gdzie tuż pod powierzchnią czekały na nas setki kolorowych rybek, z których dwie trzecie spotkać można tylko w wodach tego jeziora. Niestety pływanie w jeziorze Malawi może być okupione nabyciem nieprzyjemnego pasożyta - bilharcji. Szczęśliwie, do tej pory nie wystąpiły u nas żadne objawy. Pomogliśmy w tym sobie zażywając specjalne pastylki, nabyte w zambijskiej aptece, skuteczne w dziewięćdziesięciu kilku procentach.

     Ostatnie dni w Malawi przypadły na okres Bożego Narodzenia. W Mzuzu odwiedziliśmy lokalny supermarket i zaopatrzyliśmy się w bardziej niż zwykle świąteczne wiktuały. Do parku Vwaza pojechały z nami takie rarytasy jak soki w kartonach, kukurydza i ogórki w puszce, grzybki w zalewie czy tuńczyk do sałatki. Barszczyk był z torebki, a zamiast kompotu śliwkowego był napój pomarańczowy z wodą ze studni. Na stole stojącym przed naszą chatką pojawiły się świąteczne wycinanki z kolorowego czasopisma. Na akacji, która zamieniła się na kilka dni w choinkę, zawisły bombki zrobione z pokolorowanych okrągłych owoców jakiegoś drzewa oraz łańcuch z gazety. Wigilia zaczęła się o 19.00 (dopiero wtedy się ściemniło), na dworze, przy 28 stopniach ciepła. Spożywanie wigilijnych potraw umiliło nam dochodzące z pobliskiej rzeki chrumkanie hipopotamów.

     Więcej o wyspie Mozambik:
     http://warszawa.aktivist.pl/shownews.asp?lang=pl&style=index&newsID=14539



 KOMUNIKATY
Już wkrótce kilka kolejnych serwisów zapraszamy do ich odwiedzania. Twoja linia.pl
 
Serwisy linia

Kliknij tu,

żeby otworzyć okienko nawigacyjne do innych serwisów





Powrót na górę   © 2003 Usługi Komputerowe s.c. & Zbigniew Bochenek                     Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved