|
Wielka wydma w Sossuvlei |
Naszą podróż po Namibii rozpoczęliśmy od Windhoek. Tam wypożyczamy samochód i od razu
ruszyliśmy nad Ocean Atlantycki. Naszym pierwszym celem była jedna z największych atrakcji Namibii: pustynne wydmy Sossusvlei. Na miejsce
dotarliśmy już po zmroku, rozbiliśmy się więc "na dziko" na jednym z przydrożnych parkingów. Zwiedzanie wydm rozpoczęliśmy wczesnym rankiem
następnego dnia. Od bramy parku do samych wydm musieliśmy jeszcze jechać prawie półtorej godziny, ale było warto. Zarówno w czasie drogi,
jak i na miejscu widoki były niesamowite.
|
Na pustyni Namib |
Następnego dnia opuściliśmy pustynię Namib i ruszyliśmy kilkaset kilometrów dalej, w okolice masywu
Spitzkoppe. Po drodze minęliśmy zwrotnik Koziorożca i zwiedziliśmy dwa nadmorskie kurorty: Walvis Bay i Swakopmund. Spitzkoppe jest
najbardziej znaną górą Namibii. Z uwagi na swój charakterystyczny kształt często bywa nazywana Matterhornem Afryki. Jak się można
spodziewać, wejście na szczyt wcale nie należy do najłatwiejszych i bez specjalnego sprzętu i umiejętności nie ma co o tym myśleć. My
zadowoliliśmy się kilkugodzinną wędrówką wokół masywu.
Następnego dnia wróciliśmy nad Ocean, aby obejrzeć kolonie uchatek. Zwierzęta te są niezwykle zabawne,
niestety, strasznie śmierdzą. I to właśnie ich okropny odór spowodował, że pobyt w ich kolonii musieliśmy ograniczyć do minimum.
Znad oceanu znów ruszyliśmy w głąb kontynentu. Tym razem naszym celem było trudno dostępne obozowisko Ugab
Camp. Spodziewaliśmy się tam
|
W wiosce plemienia Himba |
zobaczyć słonie i nosorożce. Niestety, na miejscu okazało się, że z powodu braku wody zwierząt nie ma.
Spędziliśmy więc noc w obozie i ruszyliśmy w dalszą drogę ku dalekiej północy. Po drodze podziwialiśmy naskalne rysunki Brandberg i
Twyflontein oraz skamieniały las Pettrrified Forrest i tak dotarliśmy do miasta Opuwo, czyli na tereny plemienia Himba. Jest ono znane
przede wszystkim dzięki swojemu kolorowi skóry. Himba pokrywają swoje ciało ochrą, popiołem i gliną, co daje ich ciału ciemno brunatny
odcień. Wizyta w wiosce Himba była dla nas wielkim przeżyciem.
|
W parku Etosha |
Opuściliśmy daleką północ i udaliśmy się do kolejnej atrakcji Namibii: parku narodowego Etosha. Na jego
terenie (o powierzchni zbliżonej do powierzchni województwa łódzkiego) mieszkają tysiące zwierząt ze słoniami i lwami na czele. Przy każdym
z trzech parkowych kempingów znajdują się sztuczne wodopoje, które w czasie pory suchej są szczególnie chętnie odwiedzane przez zwierzęta.
Trzydniowy pobyt w Etoshy minął nam dość szybko i trzeba było ruszać w dalszą drogę - tym razem nad Wodospady Wiktorii. Te największe
afrykańskie wodospady położone są na granicy Zambii i Zimbabwe i są jedną z większych atrakcji
|
W parku Etosha |
południowej Afryki. Wielu turystów przybywa
tu także w poszukiwaniu adrenaliny. Wodospady Wiktorii słyną z ekstremalnego raftingu na Zambezi i 100-metrowych skoków na
bungee. Po kilkudniowym pobycie nad wodospadami postanowiliśmy wracać do Namibii. W Windhoek zostawiliśmy samochód, pożegnaliśmy trójkę
przyjaciół, którzy musieli już wracać do Polski, a sami ruszyliśmy eksplorować południową Namibię.
Naszym głównym celem był kanion rzeki Fish. W ciągu czterodniowego pobytu w jego wnętrzu udało nam się
pokonać trasę 80 km trekkingu. Trasa wcale nie należała do najłatwiejszych, ale jej ukończenie dostarczyło nam mnóstwo radości.
Na koniec naszej podróży po Namibii postanowiliśmy wrócić nad Ocean do Swakopmundu. Przyciągnęła nas tam,
zasłyszana po drodze, informacja o położonym w okolicy ośrodku narciarskim. Nie jeździ się tam jednak po śnieżnych górskich stokach, a po
pustynnych wydmach. Niestety, nie pobudowano jeszcze wyciągów, więc narty na szczyt wydmy
|
Z nartami na wydmach Swakopmund |
wnosić trzeba na własnym grzbiecie.
Autorzy zdjęć: Rafał Ożóg, Maria Wejs, Sebastian Domżalski
|
Zjazd z wydmy na nartach |