|
W górach Cordiliera Blanca |
Peru jest z całą pewnością krajem, który ma turystom bardzo wiele do zaoferowania.
Atrakcje te mają zarówno charakter przyrodniczy, jak i związany z działalnością człowieka. W pierwszej grupie należy wyróżnić trzy obszary,
na które zwyczajowo dzieli się Peru:
- pas wybrzeży, gdzie dominującą rolę odgrywają pustynie, a do najbardziej znanych miejsc turystycznych należą Płaskowyż Nazca, Park
Narodowy Paracas, czy też Lima,
- centrum kraju z dominującą rolą górskiego pasma Andów z rejonami takimi jak Cordilliera Blanca, czy Dolina Colca, gdzie oprócz pięknych
krajobrazów jest możliwość uprawiania sportów górskich ze wspinaczką i raftingiem na czele,
- obszar puszczy, gdzie główne centra turystyczne znajdują się wokół Iquitos i Puerto Maldonado.
|
Huascaran |
Te trzy części o bardzo różnym charakterze, decydujące o zróżnicowaniu przyrodniczym kraju, z pewnością
stanowią jego wielki atut. Jednak Peru to nie tylko wspaniała przyroda, jest to również kraj o bogatej historii. Pierwsze ślady człowieka
pochodzą tam z 18-tego tysiąclecia p.n.e. Z historycznego punktu widzenia kraj ten w Europie jest kojarzony przede wszystkim z Imperium
Inków oraz późniejszym podbojem hiszpańskim. Z tych okresów pochodzą też najbardziej znane zabytki z Machu Picchu czy twierdzami Sacsayuaman
i Ollantaytambo na czele. Decydując się na wyjazd do Peru nie można też zapominać, że wciąż jest to kraj, gdzie do wielu rejonów szeroko
rozumiana cywilizacja dotarła w bardzo ograniczonym zakresie i z pewnością interesujące dla globtroterów jest spotkanie z inną kulturą i z
ludźmi żyjącymi
|
Panorama Cuzco |
zupełnie inaczej niż w Europie.
Dla mnie, gdy decydowałem się na wyjazd do Peru, najważniejsze były atrakcje związane z górską częścią
kraju i górom właśnie został w znacznej mierze podporządkowany mój pobyt tam, który miał miejsce przez 3 tygodnie na przełomie sierpnia i
września 2004. Już pierwszego dnia, po spędzeniu nocy na lotnisku udaliśmy się do miejscowości Caraz, położonej na północ w paśmie
Cordillera Blanca. Miasteczko to, położone w dolinie na wysokości 2270 m n.p.m. miało stanowić nasz punkt wypadowy w góry. Przedsmak tego co
nas czeka mieliśmy już po drodze - najwyższy szczyt Peru, Huascaran (6768 m) znajduje się jedynie 14 km od głównej drogi.
|
Machu Picchu |
Następnego dnia po noclegu udaliśmy się wypożyczonym samochodem do wsi Cochapampa, gdzie rozpoczynaliśmy
4-dniowy treking. Mieliśmy szczęście, była piękna pogoda, typowa dla tego rejonu o tej porze roku. Pierwszego dnia doszliśmy do wysokości
około 3200 m n.p.m., w kolejnych musieliśmy przekroczyć przełęcz Punta Union - przeszło 4700 m n.p.m. Każdy z naszej czwórki odczuł tę
wysokość, obyło się jednak bez większych kłopotów. Największym zmartwieniem dla nas był fakt, że na dwa dni - najciekawsze widokowo -
załamała nam się pogoda, padał deszcz, wiał wiatr i było bardzo zimno (któregoś ranka namiot był oszroniony), a w konsekwencji góry
pozostawały w chmurach. Niestety, czasami nie ma się szczęścia np. byłem pod Alpamayo - najpiękniejsza chyba lodowa góra świata - a udało
się
|
Nad jeziorem Titicaca |
zobaczyć jedynie bazę pod nią. Mimo to z pewnością warto było podjąć trud trekingu, przeszliśmy przez góry, a później przez górskie,
indiańskie wioski. Wracając zaś busem, przejeżdżaliśmy przez kolejną przełęcz powyżej 4700 m, z pięknym widokiem na Huascaran. W pamięci też
z pewnością pozostaną niesamowite serpentyny, którymi jechaliśmy.
Po powrocie do Limy i kolejnym noclegu na lotnisku polecieliśmy do Cuzco - dawnej stolicy Inków i kolebki
ich imperium. Nawet jeżeli ktoś nastawia się przede wszystkim na góry, to będąc w Peru nie sposób nie być w Dolinie Urubamby i nie pojechać
do Machu Picchu. Cuzco jest obecnie 300-tysięcznym miastem, silnie nastawionym na turystykę, ale też robiącym wrażenie ze względu na swoją
historię.
|
Pływająca wyspa na jeziorze Titicaca |
Miasto po zniszczeniach, które nastąpiły podczas powstania Inków w 1536 r. zostało już odbudowane na wzór hiszpański, ale wciąż
silnie odczuwa się tu jego pochodzenie. Wiele budynków na "Starówce" zostało postawionych z wielkich kamieni przez Inków. Również w całej
dolinie przetrwało wiele budowli przez nich wzniesionych. W okolicy Cuzco wielkie wrażenie robi monumentalna twierdza Sacsayuaman.
Wzniesiona nad miastem miała strzec dostępu do niego. W 1536 r. jej zdobycie przez Hiszpanów odegrało znaczną rolę w przebiegu walk.
Prawdopodobnie w tamtym okresie była 5-krotnie większa (nawet teraz robi wrażenie). Interesujące jest, że największy blok skalny użyty do
jej budowy waży około 300 ton, uwagę zaś zwraca, jak dokładnie poszczególne bloki są do siebie dopasowane.
|
Młoda Indianka znad jeziora Titicaca |
Cuzco jest również punktem wypadowym do najsłynniejszej atrakcji kraju - zaginionego miasta Machu Picchu.
Można się tam dostać przez góry lub pociągiem. Obie możliwości nie są jednak tanie - jest to typowy monopol państwa. Czterodniowy treking
kosztuje ponad 100 $ - jest obowiązek wynajęcia agencji. Pociąg zaś kosztuje około 60 $ - wersja tańsza, lub 90 $ - droższa. Turyści nie
mogą zaś korzystać z pociągów dla miejscowej ludności. Bilety trzeba kupować dzień przed podróżą - koszmar. Udaje nam się dostać bilety za
niespełna 40 $, ale pociąg jest z Ollantayambo. Kilka godzin jazdy z Cuzco. Mimo przeszkód następnego dnia jesteśmy w Aquas Callentes -
miejscowość, w której nocujemy przed zwiedzaniem Machu Picchu. Wszystko jest tu podporządkowane turystom. Następnego dnia udajemy się do
ruin. Godzinny
|
Tarasowe uprawy w sercu Andów |
przejazd - 10 $, wejście - kolejne kilkanaście. Mimo wszystko warto jest jednak tu przyjechać. Miejsce rzeczywiście robi
wrażenie. Pomimo tłumu turystów można znaleźć tu ustronny zakątek i chociaż przez chwilę porozmyślać. Miasto zostało w znacznej mierze
odrestaurowane i przypomina swój wygląd sprzed stuleci. Wokół natomiast rozciągają się góry, wilgotne i zielone - nie powinno to dziwić,
jesteśmy w końcu u wrót dżungli.
Z Machu Picchu przez Cuzco udajemy się do Puno nad Jeziorem Titicaca. Płyniemy stąd na jednodniową
wycieczkę na jezioro. Najbardziej interesujące są pływające wyspy Indian Uros. Jest ich tu kilkadziesiąt, są zbudowane z rosnącej wokół
trzciny. Gdy dolna warstwa gnije, to dokładana jest kolejna. Indianie ci przyjęli taki
|
Fragment kanionu Colca |
tryb życia setki lat temu, aby uchronić się przed
Inkami. Obecnie w znacznej mierze żyją z turystów. Na wyspy dociera już też cywilizacja, jest telefon, szkoła, a w ciągu 2 lat spodziewany
jest internet.
Z Puno udaliśmy się do Arequipy. Jest to drugie co do wielkości miasto w Peru. Położone jest jeszcze w
górach, ale już niżej (trochę ponad 2000 m). Górują nad nim wulkany - Chachani i El Misti. Były tak blisko, strasznie mnie korciło, żeby
próbować na któryś wejść. Jest to jednak niemożliwe. Udajemy się natomiast na wycieczkę do Kanionu Colca. Jest to najgłębszy kanion świata,
przekracza nawet 3000 m. Dla Polaków ma szczególne znaczenie, gdyż to właśnie nasi rodacy w 1981 r. jako pierwsi go pokonali. Colca jest
jednak przede wszystkim piękną i żyzną doliną. Aby tam dojechać, musimy przez kilka
|
Fauna wysp Ballestas |
godzin podróżować przez góry. Po drodze widzimy wikunie,
alpaki i lamy, które są tu hodowane. Sam kanion nie robi na mnie oszałamiającego wrażenia. Zapewne jest ono większe jeśli zejdzie się na
jego dno, na co niestety nie mamy czasu. Po drodze trafiamy jeszcze na Cruz del Condor, gdzie możemy podziwiać kondory.
Z Arequipy jedziemy do Pisco. Jest to miejscowość położona nad oceanem około 200 km na południe od Limy. Od
niej nazwę wziął najpopularniejszy trunek w Peru. Jednak nie z tego powodu tu przyjechaliśmy. Udajemy się na wycieczkę na Islas Ballestas.
Są to niewielkie wyspy, a czasami po prostu skały, położone stosunkowo niedaleko wybrzeża. Jest tu bardzo dużo ptactwa, widzimy też pingwiny
Humbolta oraz wiele lwów morskich, które wylegują się na skałach lub bawią w wodzie. Jest to niewątpliwie interesująca wycieczka. Następnie
|
Klif w parku narodowym Paracas |
jedziemy do Parku Narodowego Paracas, gdzie jest m.in. niesamowite wybrzeże klifowe. Klif ma wysokość kilkudziesięciu metrów. Robi naprawdę
silne wrażenie. Wykorzystuję też możliwość i podczas odpoczynku kąpię się w Pacyfiku.
Pisco było ostatnim punktem naszego programu. Następnie przez Limę wróciliśmy do Warszawy. Podsumowując,
muszę potwierdzić to, co napisałem wcześniej, że Peru ma naprawdę bardzo dużo do zaoferowania i nawet bardzo wybredny podróżnik znajdzie tu
coś interesującego. Chciałbym jednak podkreślić jeszcze jedną rzecz. Mieszkają tu naprawdę sympatyczni ludzie. Jak byłem w Ekwadorze, to już
pierwszego dnia próbowano mnie okraść. Tu nic takiego nie miało miejsca, a wręcz przeciwnie. Peruwiańczycy okazali się bardzo otwarci i
wielokrotnie, w pełni bezinteresownie nam pomagali.