Wybraliśmy się do Portugalii, bo wszystkie dostępne
przewodniki i książki o jej sztuce wskazywały, że jest to kraj bardzo ciekawy dla każdego, kogo
interesuje krajobraz, architektura, sztuka, historia; bo była w zasięgu naszych możliwości czasowych (cały
miesiąc netto) i finansowych (w muzeach korzystaliśmy ze zniżek dla emerytów lub staruszków za okazaniem
paszportu lub bez, nie korzystaliśmy z hoteli, nocowaliśmy w specjalnie przerobionym na dwuosobową sypialnię
samochodzie Berlingo, na kempingach lub najchętniej na dziko, myliśmy się w jeziorach, a żywiliśmy bardzo
skromnie za grosik czyli za tysiąc eskudów dziennie na dwie osoby, nie zwiedzając knajp; na 1000 eskudów
trzeba wydać około 20 PLN). I nie żałowaliśmy wyboru. Trochę daleko jak na jednego kierowcę (od Warszawy
zygzakami do Algarve i z powrotem prawie 12 000 km), ale cóż robić.
A ponieważ quorum uznało, że możemy przedstawić Portugalię w ujęciu
historycznym, od neolitu do współczesności, więc zaczęliśmy pokaz od megalitów - ogromnych kamieni, które
pradawni przodkowie Portugalczyków ustawiali w sobie tylko znanych celach - albo tworząc kręgi zwane
kromlechami, albo w postaci grobowców - "szałasów", jeśli szałasem można nazwać kilka czy kilkanaście
wielotonowych głazów postawionych pionowo, lub lekko nachylonych i przykrytych jeszcze jednym, poziomym,
który utrzymał się przez te 5000 lat o 5 metrów nad ziemią, na przekór grawitacji i trzęsieniom ziemi. Taka
ryzykowna konstrukcja, czyli dolmen jest spotykana w całej zachodniej Europie.
Od megalitów jeden krok (no może dwa) przez Celto-Iberów, w szczególności
Luzytan, do Rzymian, którzy aż tu zakładali swoje fortece i miasta, i budowali świątynie i mosty.
Najciekawsze, jakie udało nam się zobaczyć, to świątynia Diany w Évorze, parę mostów (czynnych do dziś),
kryptoportyk (wielka podziemna galeria o grubych kamiennych murach) w Coimbrze i kawałek miasta w
Conimbridze, gdzie wprawdzie jedyny istniejący dach to wiata całkowicie współczesna, ale za to pod nią
ogląda się mury wielkiego i bogatego domu z licznymi mozaikami geometrycznymi i figuralnymi.
Swewowie, Alanowie i Wandale nie zostawili po sobie śladów (jak to
wandale), zaś późniejsi Wizygoci bardzo niewiele, a i te później przebudowano.
Arabowie zalali prawie cały Półwysep Iberyjski, ale więcej trwałych budowli
zostawili w Hiszpanii (Kordoba, Granada itp.), gdzie utrzymali się dwa wieki dłużej. W naszej wędrówce po
Portugalii trafiliśmy na malownicze, wspinające się po stromych zboczach mauretańskie mury i ruiny zamku w
okolicy Sintry, która w sumie chlubi się co najmniej trzema zamkami, każdy z innej bajki.
Zanim jeszcze Portugalczycy pozbyli się Maurów (1249), zaczęły się wojny z
potężniejszym sąsiadem (chyba to skądś znamy?). Wynik na dziś? Trudno wyliczyć obwarowane murami miasta i
miasteczka oraz dostępne dla zwiedzających zamki, tylko niektóre w ruinie, a niektóre zachowane w tak dobrym
stanie, że przerobiono je na luksusowe hotele najwyższej klasy i ceny, zwane pousada. Dwa przykłady: zamki w
Óbidos i Estremoz (zwiedzanie recepcji i wędrówka po murach za darmo).
Z portugalskich królów pierwszej dynastii (burgundzkiej) warto wymienić
twórcę niepodległej Portugalii Afonso Henriquesa, wielkiego budowniczego (między innymi słynnego klasztoru
Alcobaça, z najdłuższym, 105-metrowym kościołem w Portugalii) i współczesnego naszemu Łokietkowi króla
Dinisa I, zapewne nie bez powodu zwanego Rolnikiem (ale założył także pierwszy i do 1911 roku jedyny
uniwersytet w Portugalii). Jego żona Isabel Aragońska była niezmiernie kochana przez lud za swą
dobroczynność i później uznana za świętą. W wielu kościołach znajdują się obrazy i płaskorzeźby
przedstawiające jej czyny, zwłaszcza najbardziej znaną legendę o różach: król, jak to rolnik, był raczej
oszczędny, i pilnował, żeby szczodrobliwa małżonka nie oddała biedakom ostatniej koszuli. Kiedy pewnego dnia
niosła chleb dla biednych, król zastąpił jej drogę i zapytał, co ma w koszyku. "Róże z ogrodu" -
odpowiedziała spłoszona królowa. Król z niedowierzaniem zajrzał do kosza i co tam znalazł? Obejrzyjcie
ołtarz w kościele Santa Clara a Nova w Coimbrze. Tamże piękny sarkofag Isabel - pusty - i srebrna trumna z
jej szczątkami, jako świętej, w ołtarzu.
Kto lubi styl romański lub gotycki, niech jedzie do Portugalii: co
parędziesiąt kilometrów prastare miasto, kilka wartych obejrzenia kościołów i katedra, a niekiedy nawet
dwie, jak w Coimbrze: stara i nowa, z tym że ta nowsza liczy sobie czterysta lat. Tu czysty styl romański,
np. właśnie w starej katedrze w Coimbrze, tu trochę zmieszany z gotyckim, a tam wszystko okraszone barokiem,
aż oczy od złoceń bolą. Więc na ogół trzeba wyłuskiwać pojedyncze, ale czyste fragmenty: romańskie biforia,
gotycki portal i wnętrze (byle nie spojrzeć na ołtarze) itp. Ale tak jest w całej Europie - o zabytek
jednolity stylistycznie niesłychanie trudno.
Niezmiernie ciekawą budowlą jest wyjątkowy w średniowiecznej Europie
kościół o założeniu centralnym - rotunda templariuszy w klasztorze Tomar (1162 r.). Rotunda i przylegający
do niej klasztor z późniejszymi, manuelińskimi dodatkami są absolutnym cudem i należy je zobaczyć za każdą
cenę.
Oczywiście należy w Coimbrze przy Źródle Łez opłakać los nieszczęsnej Ines
de Castro, a w klasztorze w Alcobaça obejrzeć przepiękne nagrobki Ines i Pedra I, najsłynniejszej pary
kochanków (a może małżonków?) Portugalii.
Ciąg dalszy ilustrowanej historii Portugalii: koniec dynastii burgundzkiej,
walka o władzę, nowa dynastia Avis, budowa arcydzieł sztuki - klasztoru Batalha, klasztoru Hieronimitów i
wieży Belém - a także słynne, wszechobecne w Portugalii azulejo - przedstawimy w końcu stycznia.