Swą podróż w stronę masywu Andów Patagońskich Iwona i
Jurek Maronowscy rozpoczęli w chilijskim mieście Punta Arenas. Jest to spore, liczące ponad
100 000 mieszkańców miasto, malowniczo położone nad Cieśniną Magellana. Wyróżnia się czystością
i schludnością; barwne fasady domów dodają kolorytu surowej, patagońskiej ziemi na krańcu Ameryki
Południowej. Po drugiej stronie cieśniny wyłania się Ziemia Ognista; w cieśninie panuje spory ruch statków
przepływających z Atlantyku na Pacyfik.
Nasi podróżnicy udali się z Punta Arenas autostopem na północ. Dotarli do
niewielkiego miasteczka Puerto Natales, stanowiącego punkt wypadowy do parku narodowego Torres de Paine,
usytuowanego w masywie Andów Patagońskich. Stąd wyruszyli z namiotem na kilkudniowy trekking w góry.
Krajobraz parku narodowego Torres de Paine tworzą wspaniałe baszty i iglice skalne, wieńczące najwyższe
partie masywu górskiego. Poniżej znajdują się liczne jeziora oraz gęste lasy bukowe. Ponieważ panują tu
surowe warunki pogodowe - niskie temperatury i bardzo silne wiatry - szczyty gór, mimo iż osiągają "tylko"
około 3000 metrów, są częstokroć pokryte czapami lodu i śniegu, tak jak najwyższy szczyt masywu Torres de
Paine Grande. Spod szczytów spływają mniejsze i większe lodowce. Największym jest osiągający szerokość kilku
kilometrów lodowiec Grey, do którego dotarli w trakcie swej wędrówki przez góry nasi podróżnicy. Pokryty
licznymi szczelinami i serakami lodowiec "kończy swój bieg" trzema potężnymi jęzorami w wodach jeziora.
Po zakończeniu kilkudniowego trekkingu w chilijskim parku narodowym Torres
de Paine Iwona i Jurek Maronowscy udali się na stronę argentyńską, do małego miasteczka Calafata, położonego
nad jeziorem Argentina. Stąd wyruszyli ponownie w stronę gór, do parku narodowego Los Glaciares. Ten liczący
około 300 km długości park jest najbardziej znanym parkiem narodowym Andów Patagońskich. Tu znajduje się
najczęściej odwiedzany przez turystów lodowiec, o nazwie Perito Moreno. Lodowiec ten schodząc z gór wpada
55-metrową ścianą do jeziora, niemal całkowicie go przedzielając. W przeszłości zdarzały się okresy
rozdzielenia jeziora przez lodowiec na dwie części, co powodowało różnicę poziomu wód w obu częściach do
30 m. Jedną z największych atrakcji jest obserwowanie momentów obrywania się fragmentów lodowca wprost do
wody, co dostarcza wspaniałych wrażeń wizualnych i dźwiękowych, potęgowanych przez bliskość czoła lodowca.
Po nasyceniu się widokami lodowca nasi podróżnicy udali się przez
patagońskie stepy, wzdłuż łańcucha Andów, do północnej części parku Los Glaciares. Po drodze, na łąkach u
podnóża gór można było spotkać licznie tu występujące w stadach guanako. W skalnych rozpadlinach żyją
świstaki, na stepie polują lisy, które najłatwiej można obejrzeć z bliska (i sfotografować), wabiąc je
resztkami jedzenia. Łąki górskie są pokryte licznymi kwiatami, charakterystycznymi dla miejscowej,
andyjskiej flory.
Ostatnim, mocnym akordem zwiedzania Andów Patagońskich był kilkudniowy
trekking w północnej części parku narodowego Los Glaciares. Tu znajdują się najsłynniejsze, niezwykłej urody
szczyty masywu: Cerro Torre oraz Fitz Roy. Region ten znany jest z bardzo zmiennych warunków pogodowych;
szczególnie nad szczytem Cerro Torre niemal ciągle utrzymują się chmury. Mimo iż oba szczyty niewiele
przekraczają 3000 metrów (wyższy Fitz Roy liczy "tylko" 3375 m), to ich wspaniale, pionowe skalne ściany,
liczące kilkaset metrów wysokości stanowią poważne wyzwanie dla czołowych alpinistów świata, którzy
przybywają tu, aby zmierzyć się z tymi górami w ekstremalnie trudnych warunkach atmosferycznych (zimno i
huraganowe wiatry). Oczekiwanie na odpowiednie warunki pogodowe może trwać dość długo, czego świadectwem są
prowizoryczne domki pobudowane u podnóża szczytów. Nasi podróżnicy mieli szczęście; mogli oglądać oba
szczyty w prawie pełnej krasie, podziwiając ich piękno w różnych porach dnia (szczególnie zjawiskowo
wyglądają one o wschodzie słońca). Trekking w północnej części parku Los Glaciares był wspaniałym
zwieńczeniem pobytu w Andach Patagońskich.