Ruanda to niewielki kraj położony w sercu czarnej
Afryki pomiędzy dwoma potężnymi sąsiadami, Kongiem i Tanzanią. W pierwszej połowie XX wieku był on kolonią
belgijską. Niepodległość uzyskała Ruanda (razem z sąsiednim Burundi) w 1962r. W latach siedemdziesiątych i
osiemdziesiątych kraj ten, mimo waśni etnicznych, stanowił jedno z bogatszych państw czarnej Afryki. Jednak
w latach dziewięćdziesiątych stał się miejscem jednej z najkrwawszych w historii Afryki wojen domowych
pomiędzy dwoma głównymi plemionami, Hutu i Tutsi. Krzysztof Lisowski miał okazję odwiedzić Ruandę w 1986
roku, w czasach względnego spokoju, gdy była ona dostępna dla turystów. Dzięki relacji naszego podróżnika
mogliśmy bliżej poznać ten interesujący pod względem przyrodniczym fragment Czarnego Lądu.
Ruanda była przed wojną domową krajem o bardzo wysokim zaludnieniu,
osiągającym 300 mieszkańców na km2. To przeludnienie było jedną z głównych przyczyn późniejszego
krwawego konfliktu pomiędzy plemionami Hutu i Tutsi. Kraj jest bowiem wybitnie rolniczy, co potwierdza już
pierwszy widok z okna samolotu, przy zagęszczeniu ludności zaczęło zatem brakować ziemi uprawnej. Stolica
Ruandy, Kigali to miasto 120-tysięczne, o niewysokiej zabudowie i prowincjonalnej atmosferze. Nie ma tu
żadnych specjalnych miejsc do zwiedzania. Prawdziwe życie mieszkańców Ruandy można najlepiej poznać na
prowincji. Działa tu wielu misjonarzy prowadzących swe misje w najodleglejszych zakątkach kraju. Pracują tu
również liczni misjonarze i misjonarki z Polski, których w trakcie pobytu w Ruandzie odwiedzał nasz
podróżnik. Była to wspaniała okazja do bliższego zapoznania się z życiem mieszkańców Ruandy, uczestniczenia
w kościelnych świętach, a także odwiedzenia domostw tubylców.
Na terenie Ruandy istnieją trzy rezerwaty i parki narodowe. Największym
jest park narodowy Akagera, położony na dużym, sawannowym obszarze wzdłuż rzeki Kagery, przy granicy z
Tanzanią. Występuje w tym parku duża różnorodność zwierząt. Można tu spotkać stada antylop impala, zebry,
lwy, gazele, bawoły. W licznych jeziorkach pławią się z pozoru ociężałe, lecz niebezpieczne hipopotamy.
Krajobraz parku i jego okolic urozmaicają także wodospady. Można tu poruszać się samochodem terenowym
jedynie w porze suchej; w porze deszczowej bowiem większość gruntowych dróg bywa nieprzejezdna.
W południowej części kraju jest położony rezerwat Nyungwe. Według ostatnich
badań tu właśnie znajdują się źródła Nilu. Ta najdłuższa rzeka świata rozpoczyna się niewielkim strumieniem,
tworzącym następnie Kagerę, która wpada do jeziora Wiktorii, z którego z kolei wypływa już szeroka rzeka,
zwana Nilem Wiktorii. W 1993 roku dużego wyczynu dokonali polscy kajakarze z klubu "Bystrze", którzy
przepłynęli kajakami od źródeł Nil w jego górnym biegu.
Nasz podróżnik udał się do zachodniej części kraju, gdzie znajdują się
najciekawsze górskie krajobrazy Ruandy. Na granicy z Kongiem, na obszarze Wielkiego Rowu Afrykańskiego jest
położone duże jezioro Kiwu. Na północ od niego wzdłuż kongijskiej granicy rozciąga się pasmo gór Wirunga,
osiągających w najwyższym miejscu (szczyt Karisimbi) wysokość 4507 m. Są to góry porośnięte tropikalnym
lasem deszczowym oraz bogatą roślinnością afro-alpejską. Pasmo tych prawie dziewiczych gór było celem
kilkudniowego trekkingu Krzysztofa, który wraz ze swym przyjacielem oraz miejscowym przewodnikiem zdobył
główne wierzchołki masywu. Na szczycie jednego z nich, Muhabury (4127 m) znajdowało się niewielkie jeziorko,
są to bowiem góry pochodzenia wulkanicznego.
Góry Wirunga są znane z tego, iż stanowią ostatnie siedlisko goryla
górskiego. Życie tych potężnych małp naczelnych było przedmiotem badań Diany Fossey, która poświęciła 18 lat
na obserwację ich zachowań i sposobów działania. Diana Fossey zbudowała w górach Wirunga ośrodek badawczy
Karisoke, gdzie mieszkając w pobliżu mateczników goryli mogła prowadzić swe badania najpełniej. Były to
proste górskie chaty, w jednej z nich, adaptowanej na mieszkanie, Diana Fossey została zamordowana w grudniu
1985 roku. Zabójców nigdy nie wykryto, wiadomo jednak, że badaczka miała wielu wrogów wśród kłusowników
zajmujących się polowaniami na goryle.
Końcowym akordem wyprawy do Ruandy był wypad "za granicę" - do Konga
(wówczas Zairu) w celu zobaczenia jednego z czynnych wulkanów znajdujących się w tej części gór Wirunga.
Wulkan ten, o nazwie Niregongo, był znany z tego, że na dnie jego krateru utrzymywało się stale jeziorko
płynnej lawy. Gdy nasz podróżnik wspiął się uciążliwą drogą na brzeg krateru, jego oczom ukazał się jedynie
zastygły obszar lawy, która na skutek zmniejszenia się aktywności wulkanu zakrzepła. Wulkan jednak w dalszym
ciągu wykazywał oznaki aktywności w postaci wydzielających się gazów; w kilka lat później zanotowano jego
ponowną erupcję. Spojrzenie w głąb wulkanu było mocnym zwieńczeniem miesięcznej wyprawy do serca czarnej
Afryki.