Zawsze kiedy wracam z Syberii do Polski, gdy patrzę z
okna pociągu na monotonny krajobraz zniszczonej wzdłuż kolei tajgi, gdy drapię na rękach świeże jeszcze
ugryzienia komarów i meszki, to myślę wtedy, że to już mi wystarczy... Że czas zobaczyć nową, inna część
świata. Wszak ileż można jeździć na Syberię. Ale gdy w domu oglądam slajdy, gdy jeszcze raz przeżywam
wszystkie przygody, spotkania z ludźmi, oszałamiające piękno jesiennych krajobrazów, wkrótce znów wyciągam
mapy okolic Bajkału. Zaczynam szukać dróg i myśliwskich ścieżek, które prowadza do miejsc, które na mapie są
tylko zieloną plamą, przeciętą pasmem rzeki. I wiem, że znów wyruszę nad Bajkał...
Jestem studentka Wydziału Leśnego. Interesuję się pierwotną przyrodą
Syberii, fascynują mnie niezdobyte, bezludne góry, ciągnący się przez tysiące kilometrów bezmiar tajgi. Od
roku prowadzę tam badania fauny wysokogórskiej. A dokładnie, obserwuję zachowanie szczekuszek - niewielkich
ssaków podobnych trochę do dużych gryzoni, jednak bliżej spokrewnionych z zającami. Kto bywał w azjatyckich
górach, miał okazję zobaczyć, lub chociaż usłyszeć piski szczekuszek, zamieszkujących kamienne osypiska.
By dotrzeć do terenu, na którym prowadzę badania, muszę korzystać z pomocy
miejscowych ludzi. Szczekuszki żyją najczęściej wysoko w górach, a ja dźwigam ze sobą dwa namioty, pułapki,
lornetkę, sprzęt fotograficzny, kupę innego sprzętu i jedzenie na jakieś trzy tygodnie. W czerwcu ubiegłego
roku zdecydowałam się na badania w Sajanach, w paśmie Tunkińskie Golce, trochę na zachód od Bajkału.
Autostopem, gdyż autobus jeździ tam rzadko i nieregularnie, dotarłam do jednej z wiosek, w której mieszkają
Buriaci - syberyjscy myśliwi i pasterze. Trzeba mieć sporo szczęścia, by znaleźć dobrego przewodnika i
doświadczone konie niezbędne do tak dalekiej i trudnej podróży. Podczas pierwszej wyprawy towarzyszył mi
Sajan, niewysoki chłopak o ciemnej skórze i wąskich czarnych oczach. Gdy przyglądał się, jak nieporadnie
staram się ułożyć rzeczy w jukach, z jego twarzy nie schodziło rozbawienie. W końcu sam wszystko starannie
pakował i wiązał. Wyruszyliśmy o świcie, by zdążyć pokonać dwie przełęcze i dotrzeć do źródlisk rzeki
Tumelik, położonych pośród wysokogórskiej tundry na wysokości około 2000 m n.p.m. Tu w niewielkim
zimowiu mieszkają pasterze, którzy na lato przyganiają w góry ogromne stada koni. Zwierzęta pozostają
na tundrowych pastwiskach aż do początku września, kiedy to spada pierwszy śnieg. Choć całe dnie spędzałam
na obserwacjach szczekuszek, to jednak od czasu do czasu wybieram się z pasterzami na ryby do jeziora
Tołta-Nur (Jezioro Tajmienia). Buriaci łowili tam głównie lipienie i miętusy.
Lato w górach jest piękne - tundra kwitnie, a modrzewiowe zagajniki
rozbrzmiewają śpiewem kukułek i krzykiem pardw. Jednak najbardziej niesamowitą porą jest jesień, gdy
modrzewie stają się złote, a szczyty gór pokrywa pierwszy śnieg. We wrześniu wraz z buriackimi myśliwymi
dotarłam do doliny rzeki Sarchoj, nad którą wznosi się imponujących rozmiarów święta skała Nojon-Ułła. Tu
kontynuowałam badania szczekuszek, aż do końca września.
Kolejnym etapem w poznawaniu przeze mnie Syberii była wyprawa zimowa. Od
dawna słyszałam niesamowite opowieści o skutym lodem Bajkale, w marcu pojechałam tam, aby je sprawdzić.
Rzeczywiście - lód dwumetrowej grubości, mnóstwo śniegu i mróz poniżej - 30°C zrobiły na mnie ogromne
wrażenie. W ciągu dwóch zimowych miesięcy poznałam wiele sekretów tutejszych mieszkańców i odczułam na
własnej skórze, jak ciężkie jest życie na Syberii.
W lipcu jadę kontynuować badania szczekuszek, oczywiście nad Bajkał...