Wstęp
Ktokolwiek odwiedza Birmę - niezależnie od przekonań -
w jakimś stopniu wspiera tamtejszą dyktaturę. Transport, linie lotnicze, większość hoteli, restauracji,
sklepów z pamiątkami w większości należą do rządu. Opłaty za zwiedzanie świątyń (uiszczane w dolarach)
służą utrzymaniu armii. Ale jednocześnie turystyka pozwala na skromny dochód wielu rodzinom, a także
zmniejsza izolację Birmy. Tak więc wybór jak zwiedzać - należy do Ciebie.
Jeśli decydujesz się odwiedzić ten kraj warto pamiętać o kilku regułach:
- Nie rozmawiaj o polityce - jedyne, co ryzykujesz, to ewentualną deportację (jeśli swoje poglądy
wyznawałeś tajniakowi), natomiast twoi rozmówcy mogą mieć naprawdę poważne kłopoty (więzienie za rozmowę
z turystą wciąż jest na porządku dziennym).
- O ile to tylko możliwe, korzystaj z prywatnych hoteli, zwykłych autobusów, pamiątki kupuj na
straganach (są tańsze) - w ten sposób pomagasz lokalnej społeczności, a nie rządowi.
- Za wstępy trzeba płacić w dolarach - ale wiele miejsc niewartych jest opłat, zastanów się, co
naprawdę chcesz zobaczyć.
- Rozmawiaj z innymi turystami - wśród podróżników zwiedzających Birmę trwa swoista moda na omijanie
rządowych opłat i nakazów. Podróżników indywidualnych jest tak niewielu, że bardzo łatwo jest nawiązać
kontakt.
Wizy:
Z uwagi na wojskowy reżim Polska nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z
Birmą. Nie ma zatem na miejscu polskiej ambasady - najbliższa jest w Bangkoku (Ambasada RP Bangkok
Sukhumvit Rd, Soi 5 tel 251-88-91(do 3), fax 251-88-95).
Wizę birmańską można wyrobić w Bankgkoku - najlepiej na Khoasan Road w
dowolnym biurze podróży - prowizja agenta wynosi ok. 2-3 $, a zaoszczędza się jeden dzień. Adres ambasady
Birmy: 132 Sathon Neua Rd (tel. 233-2237, 234-4698). Ambasada jest czynna 8-12 (składanie wniosków),
14-16.30 (odbiór). Potrzebne są 3 zdjęcia, 20 USD (płatne w tajlandzkich Bhat), wiza wydawana jest tego
samego dnia - o ile nie ma zamieszek w Rangunie. Wizy są wydawane na okres 4 tygodni - podobno bez problemu
można je przedłużyć w Immigration w Rangunie - ale zależy to w dużej mierze od aktualnej sytuacji
politycznej.
Dziennikarze, fotografowie, nauczyciele, studenci to wciąż kategoria
turystów, którym wiz się odmawia - zatem w rubryce zawód lepiej ich nie wpisywać i podać dowolne inne
(mile widziany jest 'tour guide'). Należy też pamiętać, że rząd w 1989 roku zmienił wiele nazw i w
oficjalnych formularzach należy używać obecnie obowiązujących: Birma - Myanmar, Rangoon - Yangon, Pagan -
Bagan.
Przewodniki
Oczywiście do dyspozycji jest Lonley Planet "Myanmar (Burma)", chociaż 6
edycja z 1996 roku jest potwornie nieaktualna jeśli chodzi o ceny hoteli (w międzyczasie część została
sprywatyzowana), natomiast są tam dobre mapy i informacje praktyczne. Dla bardziej zainteresowanych
kulturą niż konkretami pozostaje przewodnik Nicolasa Grenwood "Burma" z serii Bradt. Jeśli ktoś chce poznać
sytuację społeczno-polityczną polecam "Burma - an alternative guide" (do nabycia w Bangkoku), oraz bardziej
opisową książkę "Burma behind the mask" - Jan Donkers i Minka Nijhuis.
Jak wjechać
Można do Birmy lecieć przez Singapur (bardzo dobre połączenia oferuje
Alitalia) lub przez Bangkok (warto sprawdzić ceny KLM i LOT). Dalej wielkiego wyboru nie ma - póki co drogi
lądowe są zamknięte i pozostaje tylko kolejny przelot. Z Bangkoku są codziennie samoloty tajlandzkich i
myanmarskich linii lotniczych (cena w obie strony ok. 150$). Raz w tygodniu (niedziela) jest połączenie
Biman Airways (linie Bangladeszu) za 120$.
Pieniądze w Birmie
W Birmie poza USD i FEC (odpowiednik polskich bonów do Pewexu) oficjalnym
pieniądzem jest Kyat. Oficjalny kurs utrzymywany od kilku lat to 1 USD = 6 K. Na czarnym rynku wynosi on
ok. 1 USD = 350 K. Wszystkie ceny podawane w tym raporcie liczone są oczywiście wg tego drugiego kursu.
Ponadto trafiają się stare banknoty (z napisem Burma Bank) - nie miałyśmy kłopotu z ich wydawaniem, ale
oficjalnie turystom nie wolno ich posiadać. Ponieważ cyfry birmańskie bardzo się różnią w zapisie od
naszych, warto poprosić w hotelu o napisanie liczebników na kartce - ułatwi to targowanie się i ustalenie,
jaki to właściwie nominał mamy w ręku.
Uwaga:
Po wprowadzeniu normalnej gospodarki rynkowej w przeciągu 24 godzin podane
ceny będą nieaktualne! Upewnij się przed wyjazdem w polskim MSZ, jak wygląda aktualna sytuacja w Birmie!
Turystyka indywidualna
Bywa trudna. Ceny autobusów są liczone od stacji początkowej do końcowej.
Nawet jeśli chce się przejechać tylko kawałek danej trasy, oficjalnie trzeba zapłacić za całą. Przykładowo
trasa Rangun - Mandalay kosztuje 2000 K. Po drodze jest Bago i Mekitila, ale przejazd z Bago do Mekitila
(połowa drogi) kosztuje tyle samo co cała trasa! Absurd? Ależ skąd! Nikt nie zapraszał tu turystów, którzy
nie mają pieniędzy! Pewnym rozwiązaniem jest możliwość wynajęcia taksówki na 2 tygodnie (cena wywoławcza
200 $ od osoby) - w ten sposób można w miarę szybko wszystko zobaczyć.
Autostop bywa utrudniony, bowiem osobom prywatnym nie wolno zabierać turystów.
A ponieważ samochodów i autobusów w Birmie mało, więc trudno się dosiąść w połowie trasy. Samochodem typu
pick-up podróżuje do 35 osób! Jeśli ma się dosyć hoteli, można próbować szczęścia z biwakowaniem "na dziko"
(kempingi są tu nieznane), ale zdecydowanie odradzam noclegi w wioskach i u ludzi - nie wolno im udzielać
gościny turystom, zatem lepiej nie narażać ich na niebezpieczeństwo.
Na lotnisku - czyli jak przeżyć pierwszy dzień w Rangunie
Każdy turysta przybywający do Birmy oficjalnie powinien wymienić 300 USD na
300 FEC. FEC można płacić za wstępy, hotele, transport. Przy wylocie można je zamienić z powrotem na USD
(warto się jednak upewnić, czy nic się nie zmieniło i czy nie zostaniemy z FECami na pamiątkę). Przy kwocie
niższej niż owe 300 USD (wraz z przyjaciółką wymieniałyśmy na nas obie 100$) panienka z okienka pobiera
'prowizję' 5 $ od osoby (jest to równowartość średniej pensji w Birmie!). Uniknąć wymiany się nie da. Na
lotnisku wszystko jest płatne w USD i koszmarnie drogie, więc to ostatnie miejsce, gdzie warto kupować
pamiątki lub kartki pocztowe (przy okazji - podobno wszelka korespondencja z Birmy notorycznie ginie, więc
ja kartki wysyłałam z Bangkoku).
Z lotniska do miasta nie ma żadnego autobusu (przynajmniej nie dla turystów,
ponieważ w okolicy jest więzienie Insein, a w ogóle to turyści mają zwiedzać, a nie łazić gdzie nie
potrzeba), zatem pozostaje taksówka (4 $). Tanich hoteli jest mało, ale do wyboru jest White House Hotel -
Konzaydan Street (10 $ dwójka, 3 $ dormitorium), Garden Hotel - koło Sule Paya w centrum starego Rangunu
(8 $ dwójka) oraz Mahabandola Guest House - tuż obok Garden Hotel (6 $ dwójka, 3 $ jedynka). Szok pierwszy
- prąd jest limitowany (czyli nie ma go wieczorami), więc ulice nie dość że wyboiste, to i ciemne. W tych
warunkach szukanie noclegu w obcym mieście staje się pewnym wyzwaniem.
W cenę hotelu jest prawie zawsze wliczone śniadanie. Oznacza to najczęściej
bułkę z dżemem i kawę, więc czasem warto się targować, by zapłacić tego dolara mniej za pokój bez śniadania
(pamiętając, że 1 $ to 350 K, zaś obiad w knajpce to wydatek ok. 200-300 K). Sporo osób zna angielski
(pozostałość po czasach kolonialnych) - więc ułatwia to porozumienie. Dla ambitnych w Rangunie za 100 K
można kupić rozmówki birmańsko-angielskie. Na straganach można też znaleźć telefony - podobno koszt
połączenia z Polską (nielimitowany) wynosi 500K za minutę.
Obok Garden Hotel jest rządowa Informacja Turystyczna - warto się dowiedzieć,
gdzie aktualnie wolno wjechać, co nie oznacza, że informacja ta jest jakkolwiek wiążąca. Obecnie w Birmie
jest tylko kilka miejsc otwartych dla turystów - co oznacza, że wszyscy spotykają się w tych samych
miejscach. Do tego dochodzi kilka miast, gdzie po wykupieniu pozwolenia można polecieć samolotem i tylko
z przewodnikiem. Wiele dróg jest zamkniętych dla obcych, m.in. z uwagi na liczne obozy pracy przymusowej
oraz trwającą od kilku lat pacyfikację wiosek na terenie całej Birmy.
Rangon - Kyaiktiyo (Złota Skała)
Spod Sule Paya autobusem nr 32 lub 34 (kartka z liczebnikami nieodzowna!)
na Hsimmalaik Bus Centre. Stamtąd autobus (7.00, 9.00, 12.30, 14.30) w cenie 250 K do Kyaikto i dalej
półciężarówka za 50 K do właściwego Kyaiktiyo. Można także pojechać pociągiem (5.00, 8.00 za 7 $).
Na miejscu opłata 6 $ za wstęp. Na samą górę (gdzie jaśnieje owa Złota Skała,
można wjechać kolejną półciężarówką 120 K (w jedną stronę) lub wejść szlakiem pielgrzymów (ok. 4 godziny
marszu, jeśli ma się śpiwór i moskitierę, to można przebiwakować w jednej z chat dla pielgrzymów). Noclegi
w hotelu na dole ok.3 $ (od osoby). Na górze ok. 15-20 $.
Bago
Hotel San Francisco kosztuje 4 $ (dwójka). W mieście warto zobaczyć
odpoczywającego Buddę (Shwethalayaung Buddha) - wstęp 2 $, ale doskonale widać go z głównego holu, wiec
można przysknerzyć. Pick-up po mieście kosztuje 10 K. Natomiast stacja autobusowa jest zupełnie nie w tym
miejscu co na mapce w Lonley Planet. Bago może być dobrym miejscem na krótką przerwę w podróży pomiędzy
Rangunem a Mandalay.
Kalaw
Mekitila-Kalaw cena pick-up 200-300 K (zależy od zdolności negocjacyjnych),
czas przejazdu 5-6 godzin. Doskonałe miejsce do krótkiego wypadu w góry - trekkingi w Birmie są znacznie
tańsze niż w Tajlandii, chociaż, ze względu na ograniczone trasy, wszyscy chodzą po tych samych wioskach.
Idąc w góry na dwudniowy spacer z przewodnikiem można zostawić cały bagaż w hotelu. Dzień kosztuje 4 $ (w
cenę wliczony jest nocleg, wyżywienie i przewodnik). W wioskach już zaczęło się żebranie dzieci - jeśli
koniecznie chcesz rozdać długopisy lub upominki, należy je zostawić starszyźnie z wioski, a nie dawać
dzieciom. Warto także kupić tutaj pamiątki - jest to konkretna pomoc skrajnie biednym ludziom, dla których
turystyka staje się jedynym źródłem utrzymania.
Ponadto w Kalaw jest bardzo malowniczy targ (co pięć dni, więc trzeba ustalić
dokładnie w hotelu, kiedy się odbędzie najbliższy). Nocleg w hotelu Winner (4 $ za dwójkę), ale w okolicy
jest sporo hoteli, wiec można pogrymasić.
Inle Lake
Bright hotel 5 $ (dwójka), można się targować do 2 $ za osobę, wstęp na Inle
3 $, canoe 2-3 h ok. - 400 K, łódka motorowa 1500 K (za łódź). Malownicza okolica oraz piękne jezioro warte
są zobaczenia - zwłaszcza podczas kilkugodzinnej wyprawy łodzią. Dla znużonych zabytkami polecam Pancake
Kingdom - tak pysznych naleśników z truskawkami (w styczniu!) nie znajdziecie nigdzie! Na ścianie
pozostawiłyśmy banknot 100 zł (bez złudzeń, ten z Waryńskim) na pamiątkę. To bodaj jedyny polski ślad w
okolicy!
Uwaga:
Dawno, dawno temu (czyli jakieś 5-6 lat wstecz) jezioro Inle słynęło z
malowniczego targu na wodzie, który odbywał się co pięć dni. Wciąż jest on reklamowany jako jeden z
największych i najbardziej autentycznych w Azji. Tymczasem tego targu już nie ma!!! Nadmiar turystów wyparł
łodzie z pomidorami i plackami. Na wodzie jest może pięć "autentycznych" straganów i około pięćdziesiąt
łodzi z pamiątkami. Na lądzie proporcje podobne. Do tego ceny pamiątek są tutaj trzy razy droższe niż w
Paganie!
Pagan
Do wyboru jest Mandalay-Pagan pociąg nocny - 9 $ lub autobus - 650 K (wyjazd
z Mandalay 8 pm, na miejscu w Paganie 3 am). Najpierw autobus staje na posterunku przed Paganem (tu trzeba
kupić bilet wstępu do Paganu - 10 $, gdzie wpisane jest twoje imię, nazwisko i numer paszportu), a następnie
posterunkowy pyta o wybrany hotel. Autobus zawozi nasze zwłoki do hotelu i kierowca nie ruszy dalej, dopóki
nie upewni się, że mamy nocleg.
Zaczęłyśmy od Pan Cherry Guest House (6 $ dwójka ze śniadaniem), ale dużo
milej jest w New Park Hotel lub New Heaven (5 $ pokój z klimatyzacją). Natomiast w Nyaung U (czyli
miejscowości należącej do Paganu) jest Thante Bakery & Cofee Shop (obok Thante Hotel). Są tu takie atrakcje
jak: ciastka (20 K), lody (30 K za kulkę) i doskonałe owocowe oraz mleczne szejki (w obcym narzeczu: shake)
za 100 K. Tego nie wolno przegapić! Ponadto Pagan to doskonałe miejsce do zakupów pamiątek - królują wyroby
z laki (doskonałej jakości). Warto trochę pooglądać, zanim zacznie się zakupy. Ceny są podawane w USD i Kyat
- łatwiej jest targować się w kyatach, bo można uzyskać większe zniżki. Bryczka 800 K za cały dzień, wynajem
rowerów 200 K za dzień (koniecznie trzeba się upewnić, czy są hamulce!).
Mandalay
Autobus (nocny ekspress) Rangun-Mandalay 2000 K. Riksza 500 K (cały dzień
jazdy po mieście), taksówka 3000 K. Noclegi najtaniej oferują ET Guest Huse, Royal Guest House 5 $ (dwójka),
AD 1 - 4 $ (dwójka bez śniadania). Z Mandalay można zamówić rozmowę z Polską z Centrum Telekomunikacji (czas
oczekiwania od 30 min do 2 godzin). Koszt połączenia 300 K za 3 minuty, potem automatycznie rozmowa jest
rozłączona i można zamówić kolejną... Połączenie z hotleu - ok. 4 $ za minutę.
Na dworzec autobusowy trzeba wziąć taksówkę bo jest ok. 20 km za miastem, a
po 5 pm w Mandalay nie ma komunikacji miejskiej (!).
Zabytkowy Fort jest beznadziejny (tak twierdzą ci, którzy zapłacili 5 $ za
wstęp), widok z wzgórza Mandalay pozostał dla mnie nie odkryty (3 $). Kuthodaw Paya o siódmej rano oferuje
szansę na wstęp bez płacenia 3 $, zaś Shwenandaw Kyaung (tradycyjny drewniany klasztor) to wydatek kolejnych
3 $. Stare miasta wokół Mandalay (tak naprawdę to one są tutaj najbardziej godne uwagi) - kosztują dodatkowe
USD. Miłym wyjątkiem jest Amarapura z pięknymi świątyniami oraz malowniczym drewnianym mostem U Bein.
Autobus nr 8 Mandalay-Amarapura kosztuje 15 K.
Przykładowe ceny w Birmie
Woda (1l) - 40 K, arbuz - 200 K, ciastko (typu drożdżowe) - 80 K, wino 600 K
(butelka), obiad 200-400 K (najczęstsze danie to chicken & noodles, rice & vegetables etc), tampura
vegetables (warzywa zapiekane w cieście) 150 K. Do posiłku w knajpkach jest dodawana bezpłatnie zielona
herbata.
Pamiątki:
Fajka opiumowa z metalu -5 $, marionetka teatralna - 3 $, rzeźbiony stolik z
drewna 7 $, talerz z laki 1 $, 3 puzderka z laki 1 $, drewniana mała rzeźba 2 $, bluzka z ręcznie tkanego
materiału 2 $.
Dziennie wydawałyśmy około 5-6 $ na osobę (hotele są droższe, ale jedzenie
tańsze). Jest to wariant minimum - na wstępy wydałyśmy po 22 $, na noclegi po 41 $, na życie po 70 $ (na
trzy tygodnie).
Informacje praktyczne - bardziej ogólne:
|
Kiedy jechać
W pierwszym wolnym momencie! Ale jeśli planujesz wyjazd do Birmy od dawna, to
najlepiej wybrać się między listopadem a lutym (mało opadów, upał do zniesienia). Należy omijać sierpień
(rocznica niepodległościowego powstania) - turyści nie są wtedy mile widziani.
Zdrowie
Malaria. Jest, ale o ile zastosuje się autan lub cokolwiek innego,
odganiającego komary, a po zmroku długie nogawki i rękawy, to jest szansa przeżycia. Podobno komary
miastowe malarii nie roznoszą, ale kto je tam wie. Jeśli jedzie się na krótko, to można rozważyć branie
leków (z reguły trzeba zacząć ok. 2 tyg. przed wyjazdem). Przy dłuższej wyprawie (ponad 4 miesiące) skutki
uboczne mogą być gorsze od samej malarii.
Inne:
Giardia, lamblia, ameby, węże, pijawki i sprzedawcy pamiątek mogą przyprawić
o zawał, ale nie dajcie się zwariować. Tam też żyją ludzie! Myjcie owoce i ręce przed jedzeniem (w miarę
możliwości gotowanym) i pamiętajcie: jeśli w knajpie jedzą inni biali, to znak, że tu nie trują (zbytnio).
Jest to niezwykły fenomen - że w każdym mieście da się znaleźć takie miejsce, gdzie stołują się wyłącznie
biali. Amatorom prawdziwie lokalnej kuchni polecam uliczne restauracje (kuchenka, gar, dwa stoliki i cztery
talerze). Mają niepowtarzalny klimat i są doskonałym punktem obserwacyjnym zwykłego życia. Ale pierwszy
tydzień pobytu lepiej poświęcić na aklimatyzację kulinarną i nie eksperymentować.
Apteczka
Pamiętając, że surowicę na ukąszenia węży trzeba przechowywać w lodówce, oraz
że większość leków źle znosi temperatury i wstrząsy swoją apteczkę ograniczam do minimum:
Witaminy (po jednej na dzień), apap (lub cokolwiek innego przeciwbólowego),
salotannal (przeciwbiegunkowy, w tej roli dobre są też banany), bandaż elastyczny (to już powoli ten wiek!),
gaza opatrunkowa, plastry (różnej wielkości), krople do oczu, krem z filtrem (dużym!), bepanten (na
oparzenia słoneczne), sól fizjologiczna (na skaleczenia, drobne ukąszenia), clotrimazolum (na grzybki,
można zastąpić cytryną - ale nie zawsze!).
Jeśli ktoś jest uczuleniowcem, to warto zabrać wapno. I oczywiście coś na
przeziębienie - bo najczęstszą chorobą, na jaką zapadają podróżnicy, jest katar i stan zapalny gardła (ach
ta klimatyzacja!).
Co zabrać:
Mało! A jeszcze lepiej - mniej! Jeśli możesz wydawać w granicach 4-5 $ dolarów
za pokój dwuosobowy, to moskitiera, śpiwór, karimata i latarka są zbędne. Chłodno jest tylko w górach
(północne rejony Birmy, ale w hotelach dają koce), w południowych stronach do przykrycia wystarczy pareo.
Mój zestaw ubrań na 3 miesiące:
Spodnie długie i krótkie, 3 bluzki z krótkim rękawem + bluza cieplejsza (na
północ), pareo, bielizna, skarpetki, kapelusz od słońca, apaszka (wielorakiego zastosowania).
Tym razem polar i anorak zostały w Bangkoku (w hotelach można za niewielką
opłatą zostawić bagaż na kilka tygodni). W trakcie podróży można także dokupić ubrania, które w Tajlandii
są dużo tańsze i ładniejsze niż w Polsce! (Wróciłam z sześcioma sukienkami!).
Pieniądze (po raz drugi):
Pieniądze na bieżące opłaty można trzymać w torebce na wierzchu, natomiast
paszport, bilet, karty kredytowe, dolary na resztę podróży warto włożyć do specjalnej wodoszczelnej torebki,
którą nosi się pod ubraniem. Ja testowałam model firmy "Tatanka" - nie przemókł mimo kilkugodzinnej kąpieli
w rzece!
Fotografowanie
Bywa, że nasz model nie ma ochoty na zdjęcie - warto to uszanować i nie pchać
się z obiektywem na siłę. Z takich zdjęć i tak nic nie wychodzi. Coraz częściej zdarza się także, że
fotografowany człowiek prosi o pieniądze - w niczym nie umniejsza to wartości zdjęcia (niektórzy wciąż
traktują je jako "komercyjne", a zatem nieautentyczne, co jest bzdurą). Dla tamtejszych ludzi jest to jedna
z niewielu dostępnych im form korzystania z rozwoju turystyki w ich kraju, warto zatem mieć pod ręką drobne
na takie opłaty. Często nie chodzi wszak o sumy, tylko o gest życzliwości z naszej strony.
I na koniec:
Najtrudniej jest podjąć decyzję o wyprawie - potem wszystko się jakoś samo
układa... Wiec jeśli naprawdę chcesz jechać, to spakuj plecak i ruszaj w świat spełniać swoje marzenia!
Tego co przeżyjesz, nikt nigdy ci nie odbierze!