Ekwador to niewielki kraj Ameryki Południowej,
położony na samym równiku pomiędzy Peru i Kolumbią. Mimo niewielkich rozmiarów kraj ten ma wiele do
zaoferowania turystom: dużą różnorodność krajobrazów, żywą indiańską kulturę i ciekawe zabytki z czasów
kolonialnych. Pod względem geograficznym dzieli się na trzy wyraźne części: nadbrzeżną nizinę nad
Pacyfikiem, pokrytą licznymi plantacjami bananowców (Ekwador jest jednym z największych eksporterów
bananów), andyjskie wyżyny z dolinami otoczonymi wysokimi górskimi pasmami oraz tropikalną dżunglę w
dorzeczu Amazonki. W Ekwadorze znajdują się także najwyższe na świecie wulkany: wygasły Chimborazo (6320 m)
oraz wciąż aktywny Cotopaxi (5896 m). Wulkany te były magnesem, który przyciągnął naszego podróżnika,
Macieja Dębskiego do tego ciekawego kraju.
Trzytygodniowa podróż rozpoczęła się w stolicy Ekwadoru, Quito. Miasto to,
położone w górskiej kotlinie na wysokości 2850 metrów sprawia przyjemne wrażenie. Są tu liczne wąskie
brukowane uliczki, dobrze zachowana kolonialna architektura, cieniste place i parki, indiańskie bazary oraz
stare kościoły łączące cechy architektury barokowej i inkaskiej. Nasz podróżnik po dwóch dniach zwiedzania
stolicy ruszył jednak wraz z grupą znajomych w góry, aby odbyć pierwszy trening przed ambitnym planem
zdobywania najwyższych wulkanów świata. Celem pierwszej wędrówki był uśpiony wulkan Pichincha usytuowany w
pobliżu Quito. Widok ze szczytu był rozległy - można było podziwiać panoramę licznych pasm górskich Andów.
Zdobycie Pichinchy pozwoliło na wstępną aklimatyzację i przygotowanie się do kolejnych celów wyprawy.
Drugi cel wyprawy stanowił wulkan Cotopaxi, wciąż wykazujący ślady
aktywności. Ta wyniosła góra o wysokości prawie sześciu tysięcy metrów stanowi ambitny cel wielu grup
wyprawowych, jednak ze względu na bardzo zmienne warunki pogodowe i wysokość często bywa trudna do zdobycia.
Takie uciążliwe warunki - zimno, opady, mgła i wiatr stały się także udziałem naszego podróżnika,
uniemożliwiając dotarcie na sam szczyt. Niemniej doświadczenia ze wspinaczki przydały się podczas następnego
etapu wyprawy.
Po trudach zdobywania Cotopaxi nasz podróżnik udał się do miejscowości
Banos, pięknie położonej w górskiej kotlinie. Znajdują się tu liczne wodospady i gorące naturalne źródła z
zasiarczoną wodą, świetnie pomagające zrelaksować się po górskich wędrówkach. Następnym punktem programu
wyprawy był najwyższy szczyt Ekwadoru, wygasły wulkan Chimborazo. Do stóp wulkanu na wysokość ok. 4000
metrów można dotrzeć terenowym samochodem. Dalej szlak wiedzie do schroniska, skąd w nocy wyruszają
wspinacze na podbój szczytu (6320 m). Droga na wierzchołek jest trudna; wiedzie przez pola lodowe, usiane
licznymi formami śnieżnymi zwanymi penitentami. Mimo trudności technicznych, licznych szczelin w lodowcu i
przenikliwego zimna nasz podróżnik dotarł wraz ze swą grupą znajomych na jeden z wierzchołków Chimborazo.
Pogoda tym razem sprzyjała wspinaczom; było piękne, olśniewające słońce wynagradzające trudy zdobywania
szczytu.
Po zdobyciu Chimborazo grupa wyprawowa udała się do miasteczka Riobamba,
skąd nasz podróżnik postanowił udać się na kilka dni do amazońskiej dżungli. W tym celu trzeba było pokonać
samochodem terenowym dużą różnicę wysokości, aby zanurzyć się w tropikalny las. Dalej trzeba było
przedzierać się przez dżunglę, aby dotrzeć do osady położonej w głębi lasu. Po drodze można było obserwować
miejscową florę i faunę, m.in. małpy, kapibary, tapiry i kajmany.
Ostatnim punktem pobytu w Ekwadorze po powrocie z dżungli było odwiedzenie
miasteczka Otavalo, położonego na północ od Quito. Miejscowość ta słynie z jednego z najciekawszych targów
indiańskich w całej Ameryce Południowej. Można tu nabyć różne wyroby indiańskiego rzemiosła, a także
przyjrzeć się ubiorom i twarzom Indian przybywających z okolicznych wiosek. Wizyta w Otavalo zakończyła
trzytygodniową wyprawę Macieja Dębskiego do Ekwadoru.