Link - www.linia.pl Link - Banner - Reklama



Logo serwisu Towarzystwa Eksploracyjnego
Strona główna
O Towarzystwie
Program spotkań TE
Relacje ze spotkań TE
Relacje z wypraw
Relacja specjalna na 25-lecie TE
Dyskusyjne forum globtroterów
Informacje wydawnicze
Galeria zdjęć
Ciekawe adresy internetowe
Skrzynka pocztowa
Archiwum
Relacje ze spotkań TE
Poprzednie
spotkania:

Toskania i Umbria
Bhutan
Himalaje
Liban
Radżastan
więcej...

     Opowiedzieliśmy o naszej wycieczce samochodowej do Holandii. Chcieliśmy możliwie tanio zobaczyć najciekawsze miasta, zabytki i krajobrazy, zajrzeć do muzeów. Nocowaliśmy na kempingach (z jednym wyjątkiem - kiedy udało nam się ukryć w gęstym lesie); w naszym Most zwodzony Citroënie Berlingo możemy wygodnie spać w dwie osoby - zastępuje nam "kamper".

     Do północnej Holandii wjechaliśmy z Niemiec, naszym pierwszym miastem na trasie było Groningen. Ze szczytu wieży kościoła św. Marcina, dominującej nad miastem, obejrzeliśmy całą okolicę i wypatrzyliśmy osobliwy ogród między domami. Z bliska okazało się, że są to dwa wyposażone w "okna" i "drzwi" pierścienie-tunele z gęstych, odpowiednio przystrzyżonych drzew. Wewnątrz tuneli można swobodnie chodzić. Centrum każdego okręgu ozdobiono drzewkiem ukształtowanym w spiralną "bombkę". W Groningen pierwszy raz natknęliśmy się na kanały żeglowne. Mieliśmy przymusowy postój przed zwodzonym mostem, akurat podniesionym dla przepuszczenia barek.

     Kilkadziesiąt kilometrów od miasta w kilku miejscach spotkać można tzw. Holenderskie megality Hunebed - megalityczne grobowce, datowane z dużą niepewnością na 4-5 tysięcy lat przed naszą erą. Obejrzeliśmy kilka takich stanowisk - jedno zwłaszcza zadziwiło nas karkołomną konstrukcją: wielotonowe bloki spoczywają na czubkach innych, lekceważąc grawitację, a pod nimi można przechodzić.

     Inną osobliwością w tej okolicy są współcześnie zrekonstruowane fosy i wały tworzące w XVI w. fortyfikacje w kształcie pięcioramiennych, głęboko wciętych współśrodkowych gwiazd. Te umocnienia w owym czasie miały bronić przejścia przez bagna ze wschodu na zachód (spróbujmy zgadnąć, kto Holendrom zagrażał ze wschodu). Dziś autokary, głównie niemieckie, przeciskają się przez dwa zwodzone mosty i zatrzymują w zbudowanej wewnątrz umocnień "turystycznej wiosce", a zwiedzający z zapałem wdrapują się na wały, fotografują kościółek, wąskie uliczki i nieczynny wiatrak, no i oczywiście ku zadowoleniu mieszkańców wstępują na lunch i kupują pamiątki.

     Mówi się, że świat stworzył Pan Bóg, a Holandię Holendrzy. Dowodem są poldery - wydarte morzu obszary, które po odsoleniu gleby są dziś użytkowane jako znakomite tereny rolnicze. Aby je stworzyć Holendrzy usypali wielokilometrowe, umocnione betonem tamy ziemne, zbudowali system przepompowni i śluz dla statków i dziś nie obawiają się już sztormów i katastrofalnych powodzi, jakie kiedyś pustoszyły obszary kraju przylegające do Morza Północnego.

     Po najważniejszej tamie Afsluitdijk o długości ponad 20 km biegnie autostrada. W ośrodku informacyjnym oglądamy schematy i zdjęcia z budowy tamy w latach trzydziestych, z uroczystości zasypania ostatniej przerwy w wale. Plansze pokazują, jak znacznie wzrosła "użytkowa" powierzchnia kraju: polder północno-wschodni, poldery Wieringermeer, Masterbroek, Flevoland - setki tysięcy hektarów ziem rolniczych. Ale dziś osuszanie morza się nie opłaca.

     Nas, przybyszów z Polski, zdumiewał brak większych różnic pomiędzy stopą życiową, stylem życia i wykształceniem mieszkańców wsi i miasta.

Nowoczesne wiatraki

     W różnych regionach Holandii spotykamy z daleka widoczne wiatraki: te stare, które kiedyś pompowały wodę do kanałów, i te nowe, dostarczające energii elektrycznej w pełnej zgodzie z wymogami ekologii. Typowy nowoczesny wiatrak ma 250 kilowatów mocy. A kręcą się w wielu miejscach, po kilka obok siebie.

     Najciekawszym obiektem w miasteczku Enkhuizen okazał się zajmujący całą wysepkę na "wewnętrznym morzu" skansen, w którym zgromadzono domki rybaków, dziewiętnastowieczne sklepiki, niewielki kościół, oraz wszystko co się wiąże z morzem: łodzie, sieci, wędzarnie ryb. Można kupić miejscowe przysmaki albo całą rodzinę ubrać w stroje ludowe z nieodłącznymi sabotami.

     Wreszcie dojechaliśmy do Amsterdamu, pobieżnie już nam znanego. Wiedzieliśmy, czego się możemy spodziewać: tłumów ludzi "na luzie" wszelkich ras i kolorów skóry, mnogości kanałów i odbijających się w nich pięknych mieszczańskich kamienic o wąskich, dwu- lub trzyokiennych fasadach, które najlepiej ogląda się z pokładu turystycznych stateczków. Ale nie wiedzieliśmy, że egzotyczne panienki, reklamujące w oknach niemal wszystkie swe wdzięki, "pracują" także w dzień i to tuż koło zabytkowego Oude Kerk, czyli Starego Kościoła...

     Dwa dni "straciliśmy" na muzea: Rijksmuseum i Stedelijk. Jeszcze miała być wystawa Van Gogha, ale wciąż było przed otwarciem...

     A potem były kolejne miasta i miasteczka z obowiązkowym "Domem Wagi", kanałami, zwodzonymi mostami, malowniczymi uliczkami i gotyckimi katedrami lub kościołami w sąsiedztwie reprezentacyjnego ratusza. Haga, Utrecht, Breda, Delft, Lejda, Gouda (wymawia się hauda, spróbujmy u nas w stoisku nabiałowym poprosić 10 dag haudy!). Co nas zdumiewało, to odsunięte zasłony w oknach uroczych, zadbanych, parterowych domków, mimo że chodniki biegną tuż pod domami. Z zachwytem zaglądaliśmy do prześlicznie urządzonych saloników; staraliśmy się robić to ukradkiem - niepotrzebnie, bo okna specjalnie się odsłania, żeby przechodnie mogli podziwiać wnętrza!

Zabytkowy ratusz w Goudzie

     Wspomnijmy jeszcze tylko, że w Goudzie w kościele św. Jana zachowały się 64 ogromne, zachwycające witraże z drugiej połowy XVI w., przedstawiające w części górnej sceny biblijne lub historyczne bitwy, a u dołu świętych pańskich i donatorów (dziś powiedzielibyśmy "sponsorów") owych witraży.

     W Delft zwiedzaliśmy muzeum fajansu we wspaniałych, kilkusetletnich wnętrzach i widzieliśmy fajansowy pomnik krowy na wysokim cokole... Ale "butelek lejdejskich" w Lejdzie nie oglądaliśmy, bo muzeum starych przyrządów naukowych było nieczynne.

     W Utrechcie obejrzeliśmy "katedrę, której nie ma". Dlaczego? Zachęcamy do pojechania i rozwiązania tej małej zagadki.

     My też wybieramy się do Holandii jeszcze raz!



 KOMUNIKATY
Już wkrótce kilka kolejnych serwisów zapraszamy do ich odwiedzania. Twoja linia.pl
 
Serwisy linia

Kliknij tu,

żeby otworzyć okienko nawigacyjne do innych serwisów





Powrót na górę   © 1999 Usługi Komputerowe s.c. & Zbigniew Bochenek
Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved