Na Półwyspie Krymskim byliśmy nazbyt krótko - i co
gorsza z wycieczką, więc zobaczyliśmy mniej, niż chcieliśmy i nie zawsze to, co chcieliśmy. Bardzo żałujemy,
że nie odważyliśmy się pojechać sami pociągiem lub nawet samochodem - spotkani na miejscu młodzi polscy
turyści mówili, że nie było żadnych problemów. Bazę mieliśmy w Bachczysaraju, skąd autobusem objechaliśmy
Ałupkę, Ałusztę, Jałtę, Bałakławę, Symferopol i Sewastopol z Chersonezem. Organizator wycieczki dobierając
trasę i obiekty położył nacisk na historię Tatarów krymskich oraz na pobyt Mickiewicza na Krymie.
W naszej pogadance uporządkowaliśmy tekst i obrazki zgodnie z historią
Krymu, zaczynając od czasów przedhistorycznych i oczywiście starożytnych Greków, którzy ten półwysep
nazywali Taurydą, i po których pozostały na przedmieściu Sewastopola ruiny miasta Chersonez Taurydzki, z
amfiteatrem, obwarowaniami i świątynią.
W XIII w. pojawiły się z dalekiej Azji zagony Tatarów, którzy inaczej niż w
Polsce założyli na Krymie trwałe siedziby. Przez pewien czas stolicą chanatu było miasto Czufut Kale -
wspaniale położone na występie skalnym, na który trzeba się wspinać po stromym zboczu, podziurawionym
mieszkalnymi jaskiniami. Z drugiej strony skała opada pionowo w dół, co dało naszemu wieszczowi asumpt do
napisania sonetu-thrillera "Droga nad przepaścią w Czufut Kale". Mamy stąd widok na doliny i pasma górskie
aż po mickiewiczowski Czatyrdah. Dziś z miasta pozostały tylko jaskinie, ruiny twierdzy i domów
mieszkalnych, ale po Karaimach, którzy się tam później osiedlili, zachowały się w całości dwie stare
świątynie - kienesy.
Bachczysaraj: Z dawnej stolicy chanatu krymskiego został bardzo zubożały,
choć wart obejrzenia pałac chanów, parę smętnych grobowców i dwa meczety - ale nie zmieniło się położenie u
stóp niesamowitych tworów skalnych. I nie uległa zmianie miłość, jaką żywią dla swojego miasta Tatarzy
krymscy, którzy powrócili tu ze stalinowskiego wygnania. Urządzili dla nas wieczór poezji i pieśni o
Bachczysaraju (teksty były tłumaczone na rosyjski), który nas wzruszył niemal do łez.
Chanów i haremów dawno już nie było (Rosja zajęła ostatecznie Krym w 1783
roku), kiedy w Bachczysaraju pojawił się w 1825 roku jako turysta Adam Mickiewicz. Pałac wprawdzie stał, ale
był opuszczony i skrajnie zaniedbany. Plonem odwiedzin były cztery spośród osiemnastu sonetów:
"Bakczysaraj", "Bakczysaraj w nocy", "Grób Potockiej" i "Mogiły haremu".
Za caratu na Krymie wzniesiono liczne pałace (np. gotycko-mauretański pałac
gubernatora Woroncowa w Ałupce), które za władzy radzieckiej pełniły funkcję sanatoriów (dla "robotników i
chłopów") a dziś są muzeami.
Parę słów o wojnie krymskiej. Najpotężniejszą fortecą i portem wojennym był
położony nad kilkoma zatokami zachodniego wybrzeża Sewastopol. Kiedy doszło do wojny o panowanie nad Morzem
Czarnym i Bosforem między Turcją i Rosją (1853-56), a w spór włączyły się po stronie Turcji Anglia, Francja
i Sardynia, Rosja znalazła się w trudnej sytuacji. Oblężenie Sewastopola trwało 11 miesięcy. Dziś pamiątkami
owych czasów są: Panorama Bitwy o Sewastopol ilustrująca szczególnie dramatyczny moment walk, pomnik
admirała Nachimowa i kolumna w zatoce upamiętniająca rozpaczliwy czyn oblężonych: zatopienie 16 okrętów u
wejścia do zatoki w celu zamknięcia dostępu do miasta od strony morza.
Kiedy Niemcy w 1941 r. zajmowali Krym, miasto było znów oblegane i broniło
się bohatersko przez 8 miesięcy, ze skutkiem łatwym do przewidzenia - niewiele z niego zostało. Po wojnie
odbudowano je i rozbudowano. Wzniesiono wiele pomników ku czci obrońców.
O parę kilometrów od centrum Jałty, w Liwadii leży "Biały Pałac" ostatnich
carów. To tutaj w lutym 1945 roku Churchill, Roosevelt i Stalin ustanowili tzw. powojenny porządek w
Europie, i to stąd mamy granice takie jakie mamy. Liczne zdjęcia i pamiątki z konferencji jałtańskiej (wśród
nich historyczny stół) warto obejrzeć przy zwiedzaniu pałacu.
Jaskółcze Gniazdo to pseudogotycki maleńki zameczek z 1911 roku, zawieszony
na pionowej skale nad samym morzem. W 1927 roku trzęsienie ziemi zwaliło część skały i dzięki temu pałacyk,
dziś knajpka, robi mocne wrażenie.
Ale na Krym warto się wybrać także ze względu na krajobrazy.
Południowo-wschodnią, najciekawszą część półwyspu zajmuje płaskowyż poprzecinany głębokimi dolinami. Można
wędrować po wyrastających niemal wprost z morza górach (Aj-Petri, Czatyrdah), wąwozach z wodospadami i
jaskiniami, w których mieściły się klasztory, spacerować po malowniczym wybrzeżu wśród skał (są też i
piaszczyste plaże). Są piękne lasy, parki i ogrody botaniczne. Wybrzeże po wschodniej stronie gór ma
specyficzny klimat, tu władza radziecka zbudowała dla swoich liczne sanatoria.
Wybierającym się na Krym radzimy wycieczkę samochodem. Mogą się pojawić
drobne kłopoty z milicją uśmierzane w wiadomy sposób - napotkana młoda para Polaków zapewniała, że to nie
Rosja, wystarczała przyjacielska paczka papierosów - ale swoboda w poruszaniu się po Krymie ma zasadnicze
znaczenie, choć funkcjonuje komunikacja, głównie autobusowa, podobno bardzo tanie są taksówki. Są knajpki z
tanimi rosyjskimi lub tatarskimi daniami (solanka, pielmienie, czebureki), są krymskie wina. Można znaleźć
tani nocleg. A po drodze można zahaczyć o Podole czy Kijów, co nam nie było dane. Mogliśmy tylko pochodzić
parę godzin po Lwowie.