Przedstawiając "historię Portugalii w pigułkach" na
podstawie wspomnień i zdjęć z naszej zeszłorocznej wycieczki, opowiedzieliśmy tym razem o okresie rozkwitu i
potęgi tego państwa w XIV - XVI wieku.
Portugalia zyskała zdecydowaną państwowość, kiedy u nas panował Bolesław
Krzywousty, możemy się więc chlubić, o ile my, Polska, jesteśmy starsi.
Kamieniami milowymi, które stanowiły o wielkości Portugalii i w
niesłychanie istotny sposób wpłynęły także na architekturę i sztukę, były zwycięskie wojny z Hiszpanią oraz
odkrywcze wyprawy morskie portugalskich żeglarzy, w szczególności Vasco da Gamy.
Ostatni król dynastii burgundzkiej, Fernando, wplątał Portugalię w wojnę z
Hiszpanią, a po dwu latach wojny zmarł, nie pozostawiając męskiego potomka. Do tronu pretendował król
Kastylii, jako mąż jego jedynej córki. To nie podobało się Portugalczykom, więc obrali sobie za króla
przyrodniego (choć nieślubnego) brata Fernanda, imieniem Joăo, wielkiego mistrza zakonu Avis. Król Kastylii
stanął do walki i w 1385 r. doszło do wielkiej bitwy. Król Joăo I ślubował Marii Pannie ufundowanie
klasztoru, jeśli zwycięży - i dotrzymał słowa. Klasztor stanął, o cztery kilometry od pola bitwy.
W kościele i klasztorze Santa Maria da Vitoria w Batalii można bez
zmęczenia przesiedzieć cały dzień. Sam kościół ze wspaniałą, doskonale zachowaną gotycką (płomienisty ten
gotyk) fasadą jest ciekawy, a obok Capela do Fundador z nagrobkami czule trzymającej się za rączki
królewskiej pary Joăo I i jego małżonki Philippy z Lancasteru, którzy byli twórcami ciepłych stosunków
angielsko-portugalskich, trwających zresztą do dziś (może dlatego, że Brytyjczycy namiętnie piją porto?),
oraz ich czterech bardzo udanych synów i paru innych utytułowanych osób. No i niesamowite krużganki o
koronkowych choć kamiennych arkadach. I Niedokończone Kaplice z grobowcem najstarszego syna Joăo I, Duarte i
jego małżonki (też się trzymają za ręce), którzy rozpoczęli ich budowę, oraz nieco późniejszym, niezwykłym,
niepowtarzalnym, nadzwyczajnym i jedynym portalem. Budowę kontynuował czwarty król z dynastii Avis Joăo II i
jego następca Manuel.
Epoka odkryć zaczęła się od księcia Henryka, zwanego Żeglarzem (1394-1460).
Zdobywszy Ceutę (1415) zainteresował się Afryką północną a potem w ogóle eksploracją nieznanych lądów, a
zabrał się do tego, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, naukowo. Zgromadził astronomów, twórców map, budowniczych
statków, żeglarzy i fachowców od instrumentów. A ponieważ w wieku 26 lat został Wielkim Mistrzem Zakonu
Chrystusa (spadkobiercy Templariuszy), więc zapewne na dalekomorskie przedsięwzięcia funduszy mu nie
brakowało. Mając na uwadze cele religijne (walkę z islamem i ograniczanie jego wpływów) oraz handlowe (jw.)
był (za następcy Duarte I imieniem Afonso, zwanego Afrykańskim) inspiratorem kolejnych odkryć i podbojów:
Madery i Azorów (przed 1445 rokiem), Tangeru, zachodniej Afryki "pachnącej" złotem i niewolnikami. Założył
kompanię handlową w Lagos, był świadkiem odkrycia Wysp Zielonego Przylądka, i to jego żeglarze dotarli do
dzisiejszego Sierra Leone. Raz rozkręcona eksploracja trwała po jego śmierci: w 1487 roku Bartolomeu Dias
okrążył Przylądek Dobrej Nadziei. Cóż mógł w tej sytuacji zrobić Vasco da Gama? Nic innego jak wyruszyć w
1497 roku dookoła Afryki w stronę Indii po przyprawy. Wyprawa trwała dwa lata, zakończyła się wspaniałym
sukcesem, a pieniądze z afrykańskiego złota i niewolników oraz indyjskich przypraw przekształciły Portugalię
w potęgę.
Osiągnięcia portugalskich eksploratorów zostały uczczone w minionym,
dwudziestym wieku (1960) ogromnym Pomnikiem Odkrywców w kształcie stylizowanej karaweli, z procesją
kilkunastu żeglarzy pod wodzą Henryka Żeglarza. Pomnik stoi tuż nad Tagiem.
A naprzeciw pomnika, na miejscu, gdzie w 1497 r. w kościółku da Gama
modlił
się z towarzyszami przed wyruszeniem na wyprawę, król patronujący tej wyprawie, dziękując Bogu za jej
powodzenie, ufundował wspaniały kościół i klasztor. Król miał na imię Manuel I (Pan Podbojów, Żeglugi i
Handlu z Indiami, Etiopią, Arabią i Persją, jak się tytułował), klasztorem władał zakon św. Hieronima, a my
dziś możemy podziwiać najwspanialszy obiekt w stylu gotycko-manuelińskim, Mosteiro dos Jerónimos w Belém
(Betlejem), dziś na przedmieściu Lizbony. W kościele zwracają uwagę wysokie, bardzo smukłe, bogato
dekorowane płaskorzeźbami kolumny między nawami, pięknie żebrowane sklepienie oraz dwa nagrobki: żeglarza
Vasco da Gamy oraz portugalskiego Mickiewicza - wielkiego szesnastowiecznego poety Luisa de Camőesa. A obok
kościoła znów prześliczne, dwupoziomowe i arkadowe krużganki i przylegające do nich sale refektarza i
kapituły, ozdobione
kafelkami azulejo. A na kafelkach sceny o tematyce biblijnej.
To nie jedyne ciekawe obiekty w Belém. Na brzegu Tagu, o kilometr od
klasztoru stoi słynna wieża, symbol Lizbony i epoki odkryć. Choć mieszają się w niej wpływy wczesnego
gotyku, sztuki bizantyńskiej i manuelińskiej, efekt jest znakomity, więc oglądaliśmy ją o różnych porach
dnia wyczekując na korzystne oświetlenie. I pomyśleć, że w czasie jej budowy stała na samym środku
szerokiego ujścia Tagu i w zamyśle miała bronić przed atakiem z morza! A tymczasem do dziś rzeka Tag tak się
przesunęła, że do wieży dochodzi się z północnego brzegu 10-metrową kładką.
W Tomar, gdzie znajdował się klasztor zakonu templariuszy (później zakonu
Chrystusowego), i o którym była mowa w pierwszym odcinku, Manuel dobudował nawę ze słynnym oknem. Jak
przystało na epokę żeglugi, pełno w nim kamiennych elementów z żeglowaniem związanych, np. lin, węzłów,
klamer itp. Okno jest elementem czysto dekoracyjnym, otwiera się właściwie do nikąd, ale drugiego takiego
nie ma w Portugalii i w reszcie świata.
Półtora dnia warto było spędzić w okolicach Sintry. Są tam pokryte gęstymi
lasoparkami wzgórza, na szczycie dwóch stoją dwa zameczki (mauretański w ruinie i XIX-wieczny z bajki o
Królewnie Śnieżce), a z góry widać trzeci, w samej Sintrze - pałac królewski z czasów Manuela I. Chodzi się
po nim i podziwia, ale niestety obowiązuje całkowity zakaz fotografowania bardzo ciekawych, nietypowych
wnętrz. Piekło fotografa. Na pociechę znaleźliśmy prześliczne miejsce na nocleg w środku baśniowego lasu.
Snuły się mgły, nie było nikogo...
Za długiego panowania Joăo III zaczyna się ekonomiczny upadek Portugalii,
spowodowany napływem złota i związanym z tym zlekceważeniem rolnictwa. Do upadku przyczyniło się także
wygnanie przez Manuela Żydów - kupców i rzemieślników. Po śmierci Joăo tron obejmuje - oczywiście czysto
formalnie - jego trzyletni wnuk Sebastiaő. Ledwie dorósłszy wyprawia się na Maroko, gdzie
ginie w bitwie.
Kończy się dynastia i po bitwie pod Alcantarą władzę w Portugalii obejmuje w 1580 r. król Hiszpanii.
Żeby nie zanudzić widzów samymi zabytkami, pokazaliśmy kilka zdjęć z gór
Serra da Estrela - najwyższego pasma Portugalii.